Facebook, LinkedIn, Instagram oraz Pinterest – o tej wielkiej, społecznościowej czwórce przeczytacie w 84. wydaniu Tygodnika Social Media Now! Wspólnie porozmawiamy o znaczeniu like’ów w życiu twórców i odbiorców treści, zapłaczemy ze wzruszenia nad długo wyczekiwaną opcją związaną ze Stories, a także dowiemy się, w jaki sposób LinkedIn wyszedł naprzeciw potrzebom rodziców.

Planowanie Stories na Facebooku i Instagramie

Drodzy specjaliści ds. mediów społecznościowych, jeśli jeszcze stoicie, to… lepiej usiądźcie!

Przed Wami news krótki, ale bardzo treściwy. Facebook ogłosił bowiem to, na co wiele z nas czekało od dawna: możliwość planowania Stories na Facebooku i Instagramie!

Opcja ma się pojawić w Business Suite (jest to stosunkowo nowe narzędzie, które powoli ma wypierać, lubiane przez wiele osób, Creator Studio), a zaplanowane Stories będą widoczne w kalendarzu contentowym wraz z innymi treściami.

Więcej informacji: Facebook for Business 

Randki według Facebooka

Jeśli myśleliście, ze jedna aplikacja randkowa stworzona przez Facebooka to już zbyt wiele, to ta informacja z pewnością Was zaskoczy.

Społecznościowy gigant nie spoczywa na laurach i pracuje nad… kolejną apką! Sparked, bo taką nazwę ma nosić serwis, jest dosyć specyficzną propozycją. To speed dating przeniesiony do świata wirtualnego, ale by otrzymać do niego dostęp, użytkownik musi zostać zaakceptowany przez zespół Facebooka jako “życzliwa osoba”.

Gdy użytkownik dostanie się do kolejnego etapu, otrzymuje możliwość 4-minutowej rozmowy z losowo dobranym użytkownikiem (oczywiście według wcześniej ustalonych preferencji). Jeśli między parą “zaiskrzy”, będzie mogła ona porozmawiać ze sobą przez kolejne 10 min. Po tym etapie pojawi się możliwość wymiany danych kontaktowych. 

Projekt jest obecnie w fazie początkowych testów. Czy odniesie sukces? Poprzednie randkowe przedsięwzięcia Facebooka nie cieszyły się dużą popularnością, zatem wnioski nasuwają się same. 🙂

Przyszłość like’ów w mediach społecznościowych

W ostatnim czasie pojawiło się sporo doniesień dotyczących „polubień/łapek/serduszek” pod treściami w social mediach. 

Z początkiem miesiąca YouTube poinformował, że rozpocznie testowe ukrywanie dislike’ów pod filmami twórców. Jak twierdzi portal, głównym celem jest zapobieganie zorganizowanym atakom na twórców. Liczba łapek w dół zostanie ukryta tylko dla widzów.

Natomiast Instagram, po niemal dwuletnich testach związanych z ukrywaniem liczby serduszek pod postami, postanowił dać użytkownikom wybór.

Dzięki nowemu rozwiązaniu mają się pojawić następujące opcje:

Co ciekawe, dyrektor Instagrama (Adam Mosseri) na swoim niedawnym live poinformował, że ukrywanie reakcji będzie również testowane na Facebooku.

Teoretycznie ukrywanie polubień ma na celu m.in. skłonić użytkowników do samodzielnego podejmowania decyzji i wyrabiania opinii na temat danej treści, ponieważ niewątpliwie bardzo często kieruje nimi reguła społecznego dowodu słuszności, a nie własna refleksja. 

A Wy co sądzicie o takich krokach serwisów społecznościowych? Skorzystacie z opcji ukrywania polubień na IG?

Więcej informacji: Social Media Today

Zawód: rodzic na pełen etat

Choć urlop macierzyński, tacierzyński lub wychowawczy jest zupełnie normalnym zjawiskiem, wciąż przysparza on problemów, szczególnie gdy rodzic zapragnie powrócić na rynek pracy.

Co wpisać w CV? Jak wyjaśnić tę zawodową lukę?

LinkedIn postanowił wprowadzić drobną, ale istotną opcję, która nieco ułatwi uzupełnianie życiorysu na tym portalu. Na liście zawodów pojawi się wariant “Stay-at-home parent”, czyli rodzic w domu. Dzięki temu będziemy mogli w jasny sposób dać znać rekruterom i pracodawcom, czym spowodowana była przerwa w pracy zawodowej. 

Nowe możliwości monetyzacji działań na Pintereście

Ostatnimi czasy biznesowe oblicze Pinteresta zmienia się coraz dynamiczniej!

Tym razem portal ogłosił nowość: fundusz dla twórców, który pomoże im zarabiać na publikowanych treściach. Na początek Pinterest przeznaczy na ten cel 500 tys. dolarów, a środki otrzymają wybrani twórcy z niedostatecznie reprezentowanych środowisk.

W serwisie pojawi się również możliwość moderacji komentarzy poprzez ich usuwanie, przypinanie oraz filtrowanie słów kluczowych.

Źródło: Engadget & Socialpress

Pandemia. Covid. Koronawirus. Obostrzenia. Lockdown. Dezynfekcja. Choroby współistniejące. Kwarantanna… Ciężko w to uwierzyć, ale nieco ponad rok temu albo w ogóle nie korzystaliśmy z tych słów, albo pojawiały się one w naszej codziennej komunikacji sporadycznie. W ostatnich miesiącach rzeczywistość przekształciła się na wielu płaszczyznach: społecznej, prywatnej, zawodowej.  Jak nasze życie zmieniło się komunikacyjnie? Cóż, niemal cała aktywność przeniosła się do sieci, a marki (również te bardzo konserwatywne) musiały zaprzyjaźnić się ze światem wirtualnym i digitalem.

Wątek działań PR-owych interesuje mnie szczególnie, dlatego od początku trwania pandemii z uwagą śledzę i „kolekcjonuję” działania komunikacyjne marek, firm i instytucji – w social mediach, ale nie tylko. Na swoim firmowym Facebooku  i LinkedInie , przez kilkanaście tygodni prowadziłem specjalny cykl „🎖 #OKO 👀, czyli Order Komunikacji Okołowirusowej”, przyznając to wirtualne wyróżnienie twórcom najlepszych i najciekawszych pomysłów komunikacyjnych „czasów epidemii”.

Jestem zwolennikiem tezy, że trudne sytuacje i kryzysy często wydobywają z nas to, co najlepsze. Dlatego już na początek mały spoiler alert: uruchomiona „przez koronawirusa” kreatywność i nieprzebrane ilości dobrych pomysłów są budujące. I naprawdę warto czerpać z nich inspiracje. Być może wśród opisywanych przeze mnie przykładów znajdziecie działania swojego autorstwa? Zaczynamy!

Kryzys jako katalizator zmian

Zmieniła się zarówno komunikacja zewnętrzna, jak i – co naturalne – wewnętrzna. Wizerunkowe wyzwania związane z covidem dotykają przecież nie tylko obszarów związanych ze sprzedażą czy komunikacją z klientami, ale także tematyki komunikacji wewnętrznej i employer brandingu.

Ciekawym przykładem dobrych i spójnych działań w obu tych obszarach jest Toyota Polska. Marka od dłuższego czasu, w serii spotów radiowych, zachęca klientów do „korzystania z bezpiecznych środków transportu” – czyli samochodu. Dobry, trafiający do odbiorcy insight. Ale japoński koncern jest dla mnie także przykładem świetnych działań w kategorii PR wewnętrzny. Już na samym początku pandemii CEO marki, Pan Dariusz Mikołajczak, wystąpił w krótkim filmie opublikowanym na YouTube, w którym zwrócił się bezpośrednio do pracowników firmy (a jest ich w Polsce niemal 3 tys.). Szczerze i prosto z mostu podkreślił on w tym wystąpieniu kluczowe wyzwania na czas pandemii, które podsumować można kilkoma cytatami:

Prawie 6 tysięcy wyświetleń to niezły wynik, jak na komunikację skierowaną stricte do pracowników, zaś samo działanie (słowa wsparcia i konkretny plan nakreślony przez szefa) oceniam bardzo pozytywnie pod względem wizerunkowym. Nie bez kozery Toyota oceniana jest od lat jako przyjazny pracodawca.

Jak robią to najwięksi…

Duże i znane marki w dobie pandemii skutecznie wykorzystują swój potencjał komunikacyjny w mediach społecznościowych i budowane przez lata zasięgi. Wśród popularnych i mocno lajkowanych postów pojawiała się Biedronka, wprowadzająca na przykład pierwszeństwo przy kasach dla seniorów.

Popularna sieć supermarketów mocno postawiła na działania filmowe – najpopularniejszym z filmików był opublikowany 6 kwietnia ubiegłego roku spot pt. „Bądźmy blisko, nawet gdy jesteśmy daleko”. Twórcy dobrze odczytali społeczne emocje i dostroili się do nastrojów. Efekt? 714 tys. wyświetleń na FB.

Nieco mniej popularny, ale ważny wizerunkowo, był film w którym wystąpił zarząd spółki – dziękując pracownikom i zapewniając klientów o staraniach dotyczących bezpieczeństwa i ciągłości dostaw (207 tys. wyświetleń).

Na pochwałę zasługuje marka Rossmann, który również zapewniał o ciągłości dostaw i zachęcała do korzystania z (dezynfekowanych regularnie) kas samoobsługowych. Ta sieć drogerii również ruszyła z działaniami „pandemicznymi” szybko i konkretnie.

W pamięci utkwił mi opublikowany na YT i FB film, w którym przedstawicielka sieci w sposób klarowny i spokojny wyjaśnia zasady i wskazówki dotyczące bezpieczeństwa klientów i pracowników. Wszystko jest tu zrozumiałe, jasne, dobrze opowiedziane i pokazane, a całość trwa 90 sekund. Wielki plus za to, że mówi do nas prawdziwa sprzedawczyni, dzięki czemu dodatkowo wzrasta wiarygodność przekazu. Filmik miał aż 311 tys. wyświetleń i prawie wyłącznie pozytywne reakcje.  

W pandemii, pod względem dopracowanych kreacji i świetnych pomysłów na komunikację w social mediach, tradycyjnie można liczyć na gigantów.

I tak na przykład zawsze aktywna IKEA przedstawiła popularną instrukcję ułatwiającą nam pozostanie w domu – w swoim, niepowtarzalnym stylu. Post, rzecz jasna, stał się viralem i zapewne widzieliście go w sieci nieraz.

Marka reagowała w social mediach również na bieżące kryzysy. Kiedy jeden z popularnych polskich aktorów narzekał na konieczność noszenia maseczki w IKEA, brand stworzył prostą instrukcję przypominającą, że zakupy bez maseczki można zrobić w szwedzkiej sieci bez problemu. Oczywiście online.

Jak zawsze (no ok, prawie zawsze…) mogliśmy liczyć na ciekawe kreacje od Burger Kinga. Podczas pierwszego lockdownu francuski oddział marki wpadł na prosty, utrzymany w duchu DYI, pomysł: instrukcję stworzenia swoich sztandarowych produktów w warunkach domowych. Fani marki zareagowali entuzjastycznie (szybko zebrało się ponad 19 tys. udostępnień i 37 tys. komentarzy). Komunikacji graficznej towarzyszyły filmy z przepisami:

• Whopper

• Steakhouse

• Big Fish

Cała akcja była zarówno fantastycznym zabiegiem PR (dystans do siebie, wsparcie przekazu #stayhome), jak i viralowym.

…i ci mniejsi

Budowanie dobrego wizerunku to proces, który wymaga wielu składników – niekoniecznie zaś wysokich budżetów. Doskonałych przykładów skutecznych działań PR i umiejętnego wykorzystania w tym celu siły mediów społecznościowych szukać możemy nie tylko wśród „dużych i bogatych”. Przykłady? Rzućmy okiem na dwie „marki miejskie”.

Od dawna uważam, że Łódź ma najciekawszy profil na FB wśród polskich miast – choć oczywiście zdarzają się tam i kontrowersje. Jednak w przypadku „działań pandemicznych” Łódź staje na wysokości zadania. Prowadzący miejski profil świetnie wykorzystali na przykład słynne łódzkie murale, generując w ten sposób wielkie zasięgi i poprawiając humor nie tylko łodzianom:

Znane ze specyficznego poczucia humoru łódzki profil facebookowy w ciekawy sposób rozprawił się również (i to w jednym poście!) z chyba wszystkimi teoriami spiskowymi związanymi z wirusem Covid-19, wplatając w całość oczywiście wątek miejski. Moim zdaniem to majstersztyk:

Na nieco innym biegunie, jeśli chodzi o tonalność i styl, jest ambitne miasto z Dolnego Śląska: Wałbrzych. Od samego początku pandemii na miejskich kanałach w social mediach (głównie na profilu prezydenta Romana Szełemeja) postawiono na naturalną, spokojną i wiarygodną komunikację. Kiedy wiosną ubiegłego roku, zamknięci w domach, kilka razy dziennie słyszeliśmy przez okno policyjny komunikat: „Uwaga, uwaga! Policja informuje. Mamy stan epidemii. Zostań w domu…” Wałbrzych zrobił to inaczej, po swojemu. Ów apel/komunikat nagrał właśnie prezydent miasta. I brzmi on zupełnie inaczej, „po ludzku”. Posłuchajcie:

I choć rekordów nie pobił, takie drobne działania składają się na większy obraz działań miasta, które prowadzi – zwłaszcza w dobie pandemii – bardzo przejrzystą politykę informacyjną.

Szełemej niemal codziennie przedstawia najświeższe informacje dotyczące epidemii w mieście i regionie – dosłownie z pierwszej linii frontu. Przykład filmowy:

Swoją drogą, ostatnio o Wałbrzychu znów było głośno w mediach, a to za sprawą świetnej organizacji punktu szczepień, który stanowić może wzór dla innych polskich miast i regionów. Po prostu: szacun dla Wałbrzycha!

Humor i rozładowanie napięcia

Sieć kocha humor, odważne kreacje, virale. Nie brakuje ich rzecz jasna przy okazji „okołokoronawirusowej” – również w działaniach marek. Jedną z moich ulubionych kreacji, pozytywnie wpływającą na wizerunek sklepu, była niezwykła promocja w wykonaniu x-kom.pl.

 Pamiętacie ubiegłoroczną (chwilową, ale jednak) panikę związaną z wykupywaniem towarów ze sklepowych półek? W tę emocję wpisywała się oferta „amazing papieru toaletowego” do którego – gratis! – dołączany był czytnik Kindle 10… Niestety wszystkie 80 pakietów promocyjnych rozeszło się jak świeże bułeczki. Archiwalną już ofertę (wraz z możliwością podglądu produktu w 360°) możecie obejrzeć na stronie (klik), a wzbudzający zrozumiały entuzjazm post znajdziecie tu:

W pamięć zapadła mi także kampania przeprowadzona przez Pracuj.pl, które – w serii postów na FB – uświadamiało nam, że większość z nas „jedzie na jednym wózku”: łączymy pracę zdalną z obowiązkami domowymi. Gromkie brawa za umiejętne wykorzystanie humoru w komunikacji. Lajki i zasięgi pokazują, że Pracuj.pl „umie w internety”:

Czas odpowiedzialności marek

Humor humorem, ale Covid-19 pokazał, jak ważna – również z wizerunkowego punktu widzenia – jest dla marek rola CSR-u i społecznej odpowiedzialności. Media społecznościowe dały oczywiście świetną platformę do komunikowania tego typu historii. A było (i jest) ich naprawdę wiele. Przykłady?

Grupa Neuca to lider w hurtowej dystrybucji farmaceutyków, dostarczający leki do niezależnych aptek w całej Polsce. Od początku kryzysu pandemicznego toruńska firma prowadzi aktywne działania komunikacyjne i pomocowe. Zaimponowała mi ich postawa, którą brand opisał hasztagiem #niezarabiamynakryzysie. Jak pisał sam producent:

„Neuca realizuje interwencyjne zakupy i sprowadza certyfikowane trójwarstwowe maseczki drogą lotniczą. Ograniczając marżę, oferujemy te maseczki aptekom w cenie umożliwiającej ich sprzedaż pacjentom w najniższej na rynku polskim cenie”.

Neuca prowadzi aktywne i dobre działania w social mediach, nie zapominając także o stronie internetowej, gdzie zamieszcza kompendia i poradniki.

Pozytywnych przykładów działań pomocowych ze strony marek, komunikowanych w mediach społecznościowych, można mnożyć godzinami: Polpharma (zakup stu respiratorów dla polskich szpitali), ING Bank Śląski  (4 mln zł na pomoc szpitalom), Circle K (darmowe ciepłe napoje dla służb), Śnieżka (zakup sprzętu dla szpitali na Podkarpaciu), Aviva (ubezpieczenia dla służb medycznych), FREE NOW (bezpłatne dojazdy do pracy oferowane służbom medycznym itd.

Nie sposób zliczyć wszystkich działań i akcji. Myślę, i jest to niezwykle budujące, że marki bardzo szybko zrozumiały, iż pomaganie w kryzysie powinno być czymś naturalnym – nie tylko wpływającym pozytywnie na ich wizerunek, ale po prostu działaniem wynikającym z ich obecności w życiu społecznym i ekonomicznym. Z komunikacyjnego punktu widzenia: na palcach jednej ręki mógłbym policzyć „wtopy” i działania nietrafione. I to również bardzo mnie cieszy.

Na koniec nadzieja – nadzieja wspólna dla nas wszystkich. Niech 2021 będzie schyłkiem pandemii. Komunikacyjnie, również w mediach społecznościowych, nauczyliśmy się wiele: odkryto nowe pokłady kreatywności, wzajemnej solidarności, poszerzania wiedzy. Nauczyliśmy się korzystać z nowych narzędzi. Ale… Dobrze byłoby się na chwilę odłączyć i spędzić dwa tygodnie na plaży, prawda? Tego sobie i Państwu życzę. Bądźmy zdrowi!


Bartosz Dembiński – PR-owiec, trener i wykładowca, specjalista w dziedzinie szeroko rozumianej komunikacji. Ma dwunastoletnie doświadczenie w public relations i marketingu. Przez niemal osiem lat był rzecznikiem prasowym jednej z najlepszych polskich uczelni – Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie, a przez ponad dwa lata copywriterem w agencji reklamowej Hand Made. Od kilkunastu miesięcy prowadzi własną firmę – Bartosz Dembiński PR•Komunikacja.

Projektuje komunikację, szkoli i doradza firmom i instytucjom. Wśród jego klientów są m.in. Fabryki Mebli FORTE, KLER, Urząd Miejski w Wałbrzychu, ZUS, Śnieżka, Ebury czy Mardom.

Na AGH stworzył od podstaw nagradzane i znakomicie oceniane przez dziennikarzy biuro prasowe. Prowadzony przez niego profil AGH na Facebooku był najbardziej angażującą stroną (spośród wszystkich polskich uczelni) przez kilka lat. Zdobył kilka branżowych nagród (m.in. Grand Prix w konkursie „Kryształy PR-u” 2015 ). Jako trener przeprowadził kilkanaście szkoleń z zakresu m.in. PR kryzysowego, wystąpień publicznych czy komunikacji marek w mediach społecznościowych. Prowadzi zajęcia z przedmiotu „Media relations” w Instytucie Przedsiębiorczości Wydziału Zarządzania i Komunikacji Społecznej UJ, wykłada również na studiach podyplomowych na Wydziale Zarządzania AGH.  

Jakie kategorie produktów sprzedają się najlepiej? Do jakich przychodów można dojść w ciągu 6 miesięcy od założenia sklepu internetowego prowadzonego jednoosobowo? Poniżej znajdziecie naszą rozmowę z Tomaszem Cincio. Tomasz z branżą e-commerce związany jest od niemal 20 lat. Zarządza jedną z największych platform sklepowych – RedCart.pl, z rozwiązań której korzystają tysiące sklepów internetowych w całej Europie. Od niedawna zaangażowany jest także w budowę największej platformy dropshippingowej w tej części Europy – Droplo.com.

Z tej rozmowy dowiesz się m.in.:

Rozmowę przeprowadził Piotr Chmielewski, CEO Social Media Now.


Piotr Chmielewski: W naszej agencji Social Media Now specjalizujemy się w kampaniach reklamowych m.in. na Facebooku i Instagramie. Od jakiegoś czasu zajmujemy się również promowaniem sklepów internetowych. Od roku prowadzimy projekt GrowNow, w którym współpracujemy ze sklepami internetowymi na zasadzie success fee (prowizja od sprzedaży), czyli rozliczamy się w zależności od wyników kampanii reklamowych. Wiemy, że nasi odbiorcy są zainteresowani branżą e-commerce, zwłaszcza w czasie pandemii. Powiedz, o czym warto pamiętać otwierając sklep internetowy w 2021 roku?

Tomasz Cincio: W tym momencie rynek e-commerce jest w zupełnie innym miejscu, niż jeszcze 12 miesięcy temu, przed pandemią. Moim zdaniem to idealny moment, żeby pomyśleć o własnym sklepie. Wszystkie statystyki i dane z rynku potwierdzają, że rynek e-commerce bardzo szybko się rozwija, przybywa obecnie w dużym tempie kupujących, ale jednocześnie, co ważne, rynek nie jest jeszcze przepełniony. Należy pamiętać, że niekoniecznie musi być to sklep. To może być sprzedaż poprzez marketplace’y typu Allegro, które mogą być doskonałym uzupełnieniem…

Załóżmy, że jestem początkującym sprzedawcą. Co, Twoim zdaniem, będzie bardziej korzystne: marketing place’y czy własny sklep internetowy?

Myślę, że warto połączyć obie te formy. Nie należy skupiać się na jednym kanale sprzedażowym. Dywersyfikacja źródeł zamówień jest bardzo ważna. Znam osobiście bardzo dużo przypadków, w których nasi klienci uzależnieni od jednej z platform, na której prowadzili sprzedaż internetową, zostawali z niczym. Ich sprzedaż spadała do zera, bo ich konta były blokowane.

A  jakie są najczęstsze przyczyny tych blokad? 

Czasem to wynik działań konkurencji, ale zazwyczaj są to zwykłe codzienne nieporozumienia: reklamacje klientów, bo coś nie zostało dodane do paczki, został pomylony produkt itd. 

Często zdarza mi się rozmawiać z osobami, które korzystają z marketpalce’ów i na nie narzekają. Czy, Twoim zdaniem, to jest taka relacja typu love-hate – narzekają, ale mają tam mimo wszystko wysokie wyniki sprzedażowe? Czy ten marketplace jest jakimś etapem przejściowym i ostatecznie każdy sprzedawca chciałby sprzedawać jednak w swoim własnym sklepie?

My mamy nieco szerszą perspektywę, ponieważ od wielu lat obsługujemy i wspieramy integrację z Amazonem czy z eBay’em na rynkach zagranicznych, gdzie są większe restrykcje. Tam jeśli dochodzi do sporów z klientami, to bardzo łatwo doprowadzić do blokady konta. Większość sprzedawców, przed zbudowaniem własnej marki, próbuje swoich sił w marketplace’ach, które są w pewnym sensie trampoliną. Gdy sprzedaż jest na zadawalającym poziomie, część osób inwestuje we własny sklep. W nim generuje obroty, skaluje, a po pewnym czasie odłącza się od marketpalce’u. 

Czytałem ostatnio tekst, w którym autor twierdził coś zupełnie przeciwnego. Teza była tam taka, że przyszłość e-commerce, to marketplace’y, bo duże platformy „zjedzą” nasze indywidualne sklepy.

Bazując na doświadczeniu na zagranicznych rynkach widzimy, że jednak nadal jest sporo miejsca na lokalne sklepy – szczególnie w Polsce, gdzie ten rynek nie jest w pełni zagospodarowany. Moim zdaniem marketpalce’y będą uzupełnieniem, a nie konkurencją. Jest grupa klientów, która rezygnuje z dużych platform na rzecz małych, wyspecjalizowanych sklepów. Cenią sobie możliwość kontaktu ze sprzedawcą, ekspertem w danej dziedzinie.

Polecam iść dwoma torami: uruchomić sklep internetowy i otworzyć sprzedaż na market place’ie – te kanały sprzedażowe powinny się ze sobą uzupełniać. To najlepszy moment, żeby takie działania rozpocząć.

A w którym momencie warto się odłączyć i postawić wszystko na własny sklep.

Wtedy, kiedy to biznesowo przestaje być opłacalne: mówimy tutaj o produktach nie aż tak wysokomarżowych. Nie wszystkie produkty są z narzutem kilkudziesięciu procent. Gdy zsumujemy wszystkie koszty związane ze sprzedażą na marketplace’ie, jak opłata za wystawienie produktów czy prowizja sprzedażowa, w pewnym momencie okazuje się, że przestaje nam się to kalkulować i wtedy lepiej jest zainwestować we własny brand. Przy każdej kolejnej zmianie cennika na np. Allegro, widzimy odpływ klientów, którzy decydują się założyć własny sklep. Zwłaszcza że marketplace ogranicza budowanie własnej marki – budujemy tylko zasięg i markę danego marketplace’u, ale nie własną.

Ciekawe jest to właśnie, że z tych kilkudziesięciu sklepów internetowych (powoli zbliżamy się do stu) w naszym projekcie #GrowNow, czyli tym projekcie success fee (prowizja od sprzedaży), o którym wspominałem na początku, to najlepsze wyniki mają te, które mają najsilniejszą markę. Jedna rzecz to są kampanie, które zwiększają sprzedaż, ale druga te niewątpliwie aspekt wizerunkowy danego sklepu. Na platformie Redcart.pl macie też duży przegląd różnych branż i produktów. Jakie produkty, Twoim zdaniem, warto sprzedawać? W których branżach działać?

Jeśli chodzi o rok 2020 i 2021 to przygotowałem takie krótkie podsumowanie graficzne topowych produktów, które w trakcie pandemii osiągnęły gigantyczną sprzedaż:

Na przykład, branża liofilizowana, u nas na platformie Redcart.pl notowały wzrost 200-300 proc. w porównaniu z roku poprzednim, więc dynamika była ogromna. Jeśli chodzi o topowe branże na naszej platformie Redcart.pl, to kategoria „Dom i ogród” była numerem jeden. Asortyment z tej branży odnotował duży wzrost – zwłaszcza, że mamy w niej do czynienia z koszykami zakupowymi o wysokiej wartości. 

Podobna sytuacja jest w kategorii „Budowa i remont”. Pozostałe kategorie: „Zabawki i akcesoria dziecięce”, „Zdrowie i uroda” – to są branże, które od kilku lat dominują w sprzedaży online. Należy pamiętać, że są też produkty sezonowe, które o danej porze roku lepiej się sprzedają.

Średni narzut w kategoriach dominujących wynosił odpowiednio: „Dom i ogród” (47%); Fashion (64%); Erotyka (84%) – to pokazuje, że jeżeli produkty z tych kategorii umieścimy na marketplace’ach, to dużo nam jeszcze zostanie w kieszeni i można na tym zarobić.

Każdy, kto próbował na początku roku kupić kamerę internetową w trakcie pandemii, potwierdzi duży wolumen w transakcjach. Lepiej postawić na produkt czy daną kategorię produktów?

Faktycznie naszym klientom doradzamy, że warto powiązać te produkty z tym, czym zajmujemy zawodowo lub czym się interesujemy – żeby klientowi końcowemu lepiej doradzić, żeby stać się ekspertem w jego oczach i wzbudzać zaufanie. To wszystko się przekłada na wyniki sprzedażowe. 

A jest jakieś miejsce, strona, na której możemy sprawdzić na przykład za miesiąc lub dwa, które produkty sprzedają się najlepiej?

My publikujemy własne raporty cyklicznie i nadchodzące trendy na platformie Redcart.pl. Jednak wszystko zależy od naszej strategii, czy stawimy na produkty sezonowe, czy uniwersalne. Pracujemy również nad nową platformą dropshippingową Droplo.com dla osób, które w najbliższym czasie planują otworzyć sklep. Dropshipping, to model pośrednictwa w sprzedaży. Model, w którym ostatecznie nie zajmujemy się wysyłką i tym, jak produkt zostanie dostarczony do klienta – tym zajmuje się hurtownia, z którą nawiązujemy kontakt i współpracę za pomocą właśnie takiej platformy jak nasza.


Więcej o prowadzeniu sklepów internetowych w modelu dropshippingowym możecie przeczytać w wywiadzie z Tomaszem Niedźwieckim.


A jeśli chciałbym potencjalnie teraz otworzyć sklep internetowy, to w jakim systemie, Twoim zdaniem, on powinien zostać utworzony? Jak robię przegląd firm, z którymi współpracuje nasza agencja, to bardzo często pojawiają się taki systemy jak: Woocommerce, Shopper, PrestaShop, ShoppyFay, Magento i wiele innych – który wybrać?

To zależy, czego oczekujemy. Warto zwrócić uwagę, że klienci często sięgają po rozwiązania pozornie darmowe. Tak jest np. w przypadku Woocommerce: sam skrypt dostępny jest do pobrania bezpłatnie, jednak okazuje się, że dalsze kroki już generują koszty, jak choćby wykupienie hostingu, na którym ten sklep będzie „postawiony”. Często te systemy zagraniczne nie oferują podstawowych narzędzi, które są istotne, jak już realizujemy zamówienie. Na przykład systemy płatnicze. W sklepie internetowym oferujemy tylko przelew na konto bankowe, bo platforma udostępnia nam tylko taką możliwość – nie ma płatności BLIKiem, kartą kredytową, PayPal linkami. Kolejne usprawnienia i kolejne integracje wymagają dodatkowych kosztów. Trzeba też pamiętać, że takie platformy udostępniają co kilka miesięcy aktualizacje, które trzeba śledzić.


Na każdym etapie otwierania sklepu internetowego, jeśli robimy to w oparciu o darmowe rozwiązania, to musimy się liczyć z dodatkowymi kosztami, na przykład jeśli chcemy wprowadzać dodatkowe integracje.


 Czy można pogodzić prowadzenie sklepu internetowego z pracą na etacie? Czy da się to połączyć z innymi zajęciami?

Tak, bardzo często się z tym spotykam. Szczególnie w sytuacji, w której ktoś prowadzi sklep w modelu dropshippingowym. Nie wymaga on aż takich nakładów pracy, bo zadania związane z logistyką są przesunięte na dostawcę. Nasi klienci często pracują na etacie i nie chcą z niego rezygnować, bo na początku sklep internetowy jest niewiadomą – jest wiele czynników, które ostatecznie decydują o sukcesie bądź porażce przedsięwzięcia. 


Czy sklep internetowy można na początku prowadzić w pojedynkę, czy warto od razu pomyśleć o jakimś niewielkim zespole ludzi? 

Ten proces, w przypadku naszej platformy, jest na tyle zautomatyzowany, że wystarczy jedna osoba. Wraz z rozwojem sklepu, gdy wzrasta ilość zamówień, bardzo często wśród naszych klientów obserwujemy taki scenariusz, że rezygnują z pracy na etacie i poświęcają się całkowicie prowadzeniu sklepu. Jeśli dochodzimy do wolumenów sprzedażowych rzędu kilkudziesięciu, kilkuset zamówień dziennie, to wtedy warto faktycznie zatrudnić kogoś do pomocy. Kogoś, kto będzie dbał o kontakt z klientami, odpowiadał na pytania, udzielał informacji o statusie zamówienia – z doświadczenia wiem, że często taka osoba, to ktoś po prostu z rodziny.

Jeśli chciałbym otworzyć teraz sklep, na jakie błędy powinienem uważać, które się najczęściej powtarzają?

Po pierwsze, stawianie na rozwiązania, które są tylko pozornie darmowe. Po drugie, początkujący często zapominają, że na sklep trzeba spojrzeć z perspektywy klienta, a przecież my sami, jako konsumenci, szukamy wygodnych rozwiązań (np. płacenie BLIKIEM, odbiór w Paczkomacie). A po trzecie, opieranie sprzedaży na jednym źródle zamówień. Warto też pamiętać, że często problemem na początku może być brak budżetu, który byłby przeznaczony na reklamę naszego sklepu. To niezbędna inwestycja, która szybko się zwraca.

Do jakich przychodów można dojść w ciągu 6 miesięcy od założenia sklepu internetowego prowadzonego jednoosobowo? Zwiększanie przychodu dzięki kampaniom w mediach społecznościowych, to my mamy w tym momencie średni zwrot wydatków na reklamę ze sklepów internetowych na poziomie 7-8 (ROAS), w zależności od tygodnia, to oznacza, że każde tysiąc złotych wydanych na reklamę to 7-8 tysięcy złotych przychodu. Są przypadki, że zwrot wynosi 20, bo ktoś bardzo dobrze trafił ze swoim produktem lub po prostu ma silną markę. Zdarza się jednak, że zwrot jest dopiero po kilku miesiącach. Z doświadczenia wiem, że na początku wystarczy budżet rzędu kilkaset złotych miesięcznie. Jeśli jednak przekracza  on 1000-1500 złotych, można już myśleć o współpracy z jakąś zewnętrzną firmą.

Na sukces składa się wiele czynników. Wszystko zależy od asortymentu, od produktów, od ich odpowiedniej ekspozycji (zdjęć, opisów), ceny. Znam przypadek, że jeden ze sklepów po trzech miesiącach generował przychód rzędu 130 tysięcy złotych miesięcznie. To nie są produkty niedostępne, każdy może je pobrać za pomocą integracji z platformą Redcart.pl do swojego sklepu internetowego i rozpocząć sprzedaż. W tym momencie mamy największą bazę dostawców w Polsce (ponad 600 firm), które oferują ponad 8 milionów gotowych produktów.

Rozmowa była transmitowana na naszym Facebooku, oglądniesz ją tutaj.

Mój pierwszy, a 83. Tygodnik SMN to miks tematów: od pożegnania z ważnym narzędziem do analizy na Facebooku, przez aplikacje dla byłych więźniów i nowe opcje reklamowania na Pintereście. Jesteście ciekawi? Zapraszam do lektury!

Koniec Facebook Analytics!

Facebook Analytics będzie dostępny tylko do 30 czerwca. Po tej dacie będziemy musieli korzystać z innych narzędzi do analizy. Większość komentatorów twierdzi, że decyzja ma związek z aktualizacją iOS 14 i problemem w odczytaniu danych.

Korzystaliście? A może zamierzacie pożegnać się bez żalu?

Źródło

Specjalna aplikacja dla byłych więźniów

Mark Zuckerberg często podkreśla, że zależy mu na przeciwdziałaniu wykluczeniu grup społecznych zagrożonych marginalizacją, a taką grupą są niewątpliwie więźniowie. Nowa aplikacja o nazwie The Re-Entry App ma pomóc im w adaptacji do nowej rzeczywistości.

Informacja ta wyszła podobno przypadkowo. Na Instagramie pewnej grupy osób pojawiło się zaproszenie do testów, co miało być wynikiem błędu.

“To miał być tylko test wewnętrzny i usunęliśmy powiadomienie, gdy tylko dowiedzieliśmy się, że zostało na krótko uruchomione zewnętrznie”

– przyznała rzeczniczka Facebooka.

Nie wiadomo, czy aplikacja pomoże więźniom w kontaktach z innymi, czy zapewni np. pomoc psychologa czy terapeuty. Zastanawiam się, czy w jakiś sposób nie połączy byłych więźniów, co oczywiście może rodzić pewne obawy. Na razie nie znamy żadnych szczegółów dotyczących wyglądu i działania tejże aplikacji. 

Źródło

Wersje robocze Stories na Instagramie

Już niebawem będziemy mogli zapisywać nasze filmy czy zdjęcia w wersji roboczej w specjalnym folderze. Opcja ta na pewno spodoba się osobom, które przygotowują relacje na co dzień i nie mają czasu na ich natychmiastową edycję i publikację. 

Myślę, że większość z nas już przyzwyczaiła się, że Stories są coraz bardziej dopracowane i nie oczekuje, że są one dodawane w czasie rzeczywistym. Dlatego oceniam tę funkcjonalność jako bardzo przydatną.

Źródło.

Bezpieczeństwo w grupach czy cenzura?

Facebook opublikował aktualizację zasad i zabezpieczeń, w której przedstawia pewne ograniczenia dla grup politycznych i obywatelskich. 

Jeśli członkowie danej grupy będą łamać standardy społeczności, to spotkają się z szeregiem ograniczeń związanych z jej widocznością i możliwością zapraszania nowych użytkowników. Dodatkowo administratorzy i moderatorzy grup będą tymczasowo zobowiązani do akceptowania wszystkich nowych postów. W przypadku nagminnego łamania zasad grupa będzie usunięta.

Czy Facebook w ten sposób chce ocenzurować grupy? Wkrótce przekonamy się, jak nowe zasady wpłyną na ich działanie w naszym kraju.

Źródło

Nowe naklejki

Lubicie odpowiadać reakcjami na Stories? Jeśli tak, to na pewno spodoba Wam się obecnie testowana opcja Instagrama. 

Aktualnie mamy tylko kilka prostych emotikon, co może nieco zawężać nam możliwość wyboru i dokładnego wyrażenia swoich emocji. Instagram przygotował wideo, na którym dokładnie pokazuje, jak nowe naklejki miałyby wyglądać. Będą podzielone na 4 kategorie: happy, love, funny and sad. 

Playlisty na TikToku

Na Tiktoku, podobnie jak na YouTubie, będzie można tworzyć playlisty. Na początku będą dostępne dla kont biznesowych oraz profesjonalnych, ale twórcy tej popularnej aplikacji zamierzają ją rozszerzyć na wszystkich użytkowników. Listy będzie można wykorzystać na wiele sposobów – marki np. będa mogły przygotować tutoriale, a pozostali twórcy wykorzystać jako inspirację i zachęcić do odtworzenia większej ilości filmów.

Do list będzie można dodawać tylko filmy publiczne, a nazwa naszej playlisty będzie się wyświetlać każdemu, kto odwiedzi nasz profil. 

Źródło

TikTok: automatyczne odpowiedzi 

Kolejna funkcjonalność TikToka ułatwi życie twórcom. Automatyczne odpowiedzi znane są między innymi z Facebooka i często ułatwiają komunikację z użytkownikami. Będzie można utworzyć „Welcome message” oraz wiadomości ze słowami kluczowymi. 

Nowe opcje reklam na Pintereście

A na Pintereście nowość! Pinterest na podstawie swoich badań wyróżnił 8 nowych typów podróżników, aby reklamodawcy mogli lepiej do nich dotrzeć. Wszystkie typy są już dodane do ich narzędzia reklam, a podejrzeć je możecie na poniższym screenie. 

Źródło