Pandemia. Covid. Koronawirus. Obostrzenia. Lockdown. Dezynfekcja. Choroby współistniejące. Kwarantanna… Ciężko w to uwierzyć, ale nieco ponad rok temu albo w ogóle nie korzystaliśmy z tych słów, albo pojawiały się one w naszej codziennej komunikacji sporadycznie. W ostatnich miesiącach rzeczywistość przekształciła się na wielu płaszczyznach: społecznej, prywatnej, zawodowej. Jak nasze życie zmieniło się komunikacyjnie? Cóż, niemal cała aktywność przeniosła się do sieci, a marki (również te bardzo konserwatywne) musiały zaprzyjaźnić się ze światem wirtualnym i digitalem.
Wątek działań PR-owych interesuje mnie szczególnie, dlatego od początku trwania pandemii z uwagą śledzę i „kolekcjonuję” działania komunikacyjne marek, firm i instytucji – w social mediach, ale nie tylko. Na swoim firmowym Facebooku i LinkedInie , przez kilkanaście tygodni prowadziłem specjalny cykl „🎖 #OKO 👀, czyli Order Komunikacji Okołowirusowej”, przyznając to wirtualne wyróżnienie twórcom najlepszych i najciekawszych pomysłów komunikacyjnych „czasów epidemii”.
Jestem zwolennikiem tezy, że trudne sytuacje i kryzysy często wydobywają z nas to, co najlepsze. Dlatego już na początek mały spoiler alert: uruchomiona „przez koronawirusa” kreatywność i nieprzebrane ilości dobrych pomysłów są budujące. I naprawdę warto czerpać z nich inspiracje. Być może wśród opisywanych przeze mnie przykładów znajdziecie działania swojego autorstwa? Zaczynamy!
Kryzys jako katalizator zmian
Zmieniła się zarówno komunikacja zewnętrzna, jak i – co naturalne – wewnętrzna. Wizerunkowe wyzwania związane z covidem dotykają przecież nie tylko obszarów związanych ze sprzedażą czy komunikacją z klientami, ale także tematyki komunikacji wewnętrznej i employer brandingu.
Ciekawym przykładem dobrych i spójnych działań w obu tych obszarach jest Toyota Polska. Marka od dłuższego czasu, w serii spotów radiowych, zachęca klientów do „korzystania z bezpiecznych środków transportu” – czyli samochodu. Dobry, trafiający do odbiorcy insight. Ale japoński koncern jest dla mnie także przykładem świetnych działań w kategorii PR wewnętrzny. Już na samym początku pandemii CEO marki, Pan Dariusz Mikołajczak, wystąpił w krótkim filmie opublikowanym na YouTube, w którym zwrócił się bezpośrednio do pracowników firmy (a jest ich w Polsce niemal 3 tys.). Szczerze i prosto z mostu podkreślił on w tym wystąpieniu kluczowe wyzwania na czas pandemii, które podsumować można kilkoma cytatami:
- „Sytuacja jest nadzwyczajna i będzie od nas wymagała nadzwyczajnych wysiłków”
- „W roku 2020 będzie nas czekało wiele różnych wyzwań, ale w Toyocie nie ma problemu, z którym nie moglibyśmy sobie poradzić”, „Poradzimy sobie z problemem koronawirusa. Jestem pewien, że z taką załogą nie ma rzeczy niemożliwych”.
Prawie 6 tysięcy wyświetleń to niezły wynik, jak na komunikację skierowaną stricte do pracowników, zaś samo działanie (słowa wsparcia i konkretny plan nakreślony przez szefa) oceniam bardzo pozytywnie pod względem wizerunkowym. Nie bez kozery Toyota oceniana jest od lat jako przyjazny pracodawca.
Jak robią to najwięksi…
Duże i znane marki w dobie pandemii skutecznie wykorzystują swój potencjał komunikacyjny w mediach społecznościowych i budowane przez lata zasięgi. Wśród popularnych i mocno lajkowanych postów pojawiała się Biedronka, wprowadzająca na przykład pierwszeństwo przy kasach dla seniorów.
Popularna sieć supermarketów mocno postawiła na działania filmowe – najpopularniejszym z filmików był opublikowany 6 kwietnia ubiegłego roku spot pt. „Bądźmy blisko, nawet gdy jesteśmy daleko”. Twórcy dobrze odczytali społeczne emocje i dostroili się do nastrojów. Efekt? 714 tys. wyświetleń na FB.
Nieco mniej popularny, ale ważny wizerunkowo, był film w którym wystąpił zarząd spółki – dziękując pracownikom i zapewniając klientów o staraniach dotyczących bezpieczeństwa i ciągłości dostaw (207 tys. wyświetleń).
Na pochwałę zasługuje marka Rossmann, który również zapewniał o ciągłości dostaw i zachęcała do korzystania z (dezynfekowanych regularnie) kas samoobsługowych. Ta sieć drogerii również ruszyła z działaniami „pandemicznymi” szybko i konkretnie.
W pamięci utkwił mi opublikowany na YT i FB film, w którym przedstawicielka sieci w sposób klarowny i spokojny wyjaśnia zasady i wskazówki dotyczące bezpieczeństwa klientów i pracowników. Wszystko jest tu zrozumiałe, jasne, dobrze opowiedziane i pokazane, a całość trwa 90 sekund. Wielki plus za to, że mówi do nas prawdziwa sprzedawczyni, dzięki czemu dodatkowo wzrasta wiarygodność przekazu. Filmik miał aż 311 tys. wyświetleń i prawie wyłącznie pozytywne reakcje.
W pandemii, pod względem dopracowanych kreacji i świetnych pomysłów na komunikację w social mediach, tradycyjnie można liczyć na gigantów.
I tak na przykład zawsze aktywna IKEA przedstawiła popularną instrukcję ułatwiającą nam pozostanie w domu – w swoim, niepowtarzalnym stylu. Post, rzecz jasna, stał się viralem i zapewne widzieliście go w sieci nieraz.
Marka reagowała w social mediach również na bieżące kryzysy. Kiedy jeden z popularnych polskich aktorów narzekał na konieczność noszenia maseczki w IKEA, brand stworzył prostą instrukcję przypominającą, że zakupy bez maseczki można zrobić w szwedzkiej sieci bez problemu. Oczywiście online.
Jak zawsze (no ok, prawie zawsze…) mogliśmy liczyć na ciekawe kreacje od Burger Kinga. Podczas pierwszego lockdownu francuski oddział marki wpadł na prosty, utrzymany w duchu DYI, pomysł: instrukcję stworzenia swoich sztandarowych produktów w warunkach domowych. Fani marki zareagowali entuzjastycznie (szybko zebrało się ponad 19 tys. udostępnień i 37 tys. komentarzy). Komunikacji graficznej towarzyszyły filmy z przepisami:
• Whopper
• Steakhouse
• Big Fish
Cała akcja była zarówno fantastycznym zabiegiem PR (dystans do siebie, wsparcie przekazu #stayhome), jak i viralowym.
…i ci mniejsi
Budowanie dobrego wizerunku to proces, który wymaga wielu składników – niekoniecznie zaś wysokich budżetów. Doskonałych przykładów skutecznych działań PR i umiejętnego wykorzystania w tym celu siły mediów społecznościowych szukać możemy nie tylko wśród „dużych i bogatych”. Przykłady? Rzućmy okiem na dwie „marki miejskie”.
Od dawna uważam, że Łódź ma najciekawszy profil na FB wśród polskich miast – choć oczywiście zdarzają się tam i kontrowersje. Jednak w przypadku „działań pandemicznych” Łódź staje na wysokości zadania. Prowadzący miejski profil świetnie wykorzystali na przykład słynne łódzkie murale, generując w ten sposób wielkie zasięgi i poprawiając humor nie tylko łodzianom:
Znane ze specyficznego poczucia humoru łódzki profil facebookowy w ciekawy sposób rozprawił się również (i to w jednym poście!) z chyba wszystkimi teoriami spiskowymi związanymi z wirusem Covid-19, wplatając w całość oczywiście wątek miejski. Moim zdaniem to majstersztyk:
Na nieco innym biegunie, jeśli chodzi o tonalność i styl, jest ambitne miasto z Dolnego Śląska: Wałbrzych. Od samego początku pandemii na miejskich kanałach w social mediach (głównie na profilu prezydenta Romana Szełemeja) postawiono na naturalną, spokojną i wiarygodną komunikację. Kiedy wiosną ubiegłego roku, zamknięci w domach, kilka razy dziennie słyszeliśmy przez okno policyjny komunikat: „Uwaga, uwaga! Policja informuje. Mamy stan epidemii. Zostań w domu…” Wałbrzych zrobił to inaczej, po swojemu. Ów apel/komunikat nagrał właśnie prezydent miasta. I brzmi on zupełnie inaczej, „po ludzku”. Posłuchajcie:
I choć rekordów nie pobił, takie drobne działania składają się na większy obraz działań miasta, które prowadzi – zwłaszcza w dobie pandemii – bardzo przejrzystą politykę informacyjną.
Szełemej niemal codziennie przedstawia najświeższe informacje dotyczące epidemii w mieście i regionie – dosłownie z pierwszej linii frontu. Przykład filmowy:
Swoją drogą, ostatnio o Wałbrzychu znów było głośno w mediach, a to za sprawą świetnej organizacji punktu szczepień, który stanowić może wzór dla innych polskich miast i regionów. Po prostu: szacun dla Wałbrzycha!
Humor i rozładowanie napięcia
Sieć kocha humor, odważne kreacje, virale. Nie brakuje ich rzecz jasna przy okazji „okołokoronawirusowej” – również w działaniach marek. Jedną z moich ulubionych kreacji, pozytywnie wpływającą na wizerunek sklepu, była niezwykła promocja w wykonaniu x-kom.pl.
Pamiętacie ubiegłoroczną (chwilową, ale jednak) panikę związaną z wykupywaniem towarów ze sklepowych półek? W tę emocję wpisywała się oferta „amazing papieru toaletowego” do którego – gratis! – dołączany był czytnik Kindle 10… Niestety wszystkie 80 pakietów promocyjnych rozeszło się jak świeże bułeczki. Archiwalną już ofertę (wraz z możliwością podglądu produktu w 360°) możecie obejrzeć na stronie (klik), a wzbudzający zrozumiały entuzjazm post znajdziecie tu:
W pamięć zapadła mi także kampania przeprowadzona przez Pracuj.pl, które – w serii postów na FB – uświadamiało nam, że większość z nas „jedzie na jednym wózku”: łączymy pracę zdalną z obowiązkami domowymi. Gromkie brawa za umiejętne wykorzystanie humoru w komunikacji. Lajki i zasięgi pokazują, że Pracuj.pl „umie w internety”:
Czas odpowiedzialności marek
Humor humorem, ale Covid-19 pokazał, jak ważna – również z wizerunkowego punktu widzenia – jest dla marek rola CSR-u i społecznej odpowiedzialności. Media społecznościowe dały oczywiście świetną platformę do komunikowania tego typu historii. A było (i jest) ich naprawdę wiele. Przykłady?
Grupa Neuca to lider w hurtowej dystrybucji farmaceutyków, dostarczający leki do niezależnych aptek w całej Polsce. Od początku kryzysu pandemicznego toruńska firma prowadzi aktywne działania komunikacyjne i pomocowe. Zaimponowała mi ich postawa, którą brand opisał hasztagiem #niezarabiamynakryzysie. Jak pisał sam producent:
„Neuca realizuje interwencyjne zakupy i sprowadza certyfikowane trójwarstwowe maseczki drogą lotniczą. Ograniczając marżę, oferujemy te maseczki aptekom w cenie umożliwiającej ich sprzedaż pacjentom w najniższej na rynku polskim cenie”.
Neuca prowadzi aktywne i dobre działania w social mediach, nie zapominając także o stronie internetowej, gdzie zamieszcza kompendia i poradniki.
Pozytywnych przykładów działań pomocowych ze strony marek, komunikowanych w mediach społecznościowych, można mnożyć godzinami: Polpharma (zakup stu respiratorów dla polskich szpitali), ING Bank Śląski (4 mln zł na pomoc szpitalom), Circle K (darmowe ciepłe napoje dla służb), Śnieżka (zakup sprzętu dla szpitali na Podkarpaciu), Aviva (ubezpieczenia dla służb medycznych), FREE NOW (bezpłatne dojazdy do pracy oferowane służbom medycznym itd.
Nie sposób zliczyć wszystkich działań i akcji. Myślę, i jest to niezwykle budujące, że marki bardzo szybko zrozumiały, iż pomaganie w kryzysie powinno być czymś naturalnym – nie tylko wpływającym pozytywnie na ich wizerunek, ale po prostu działaniem wynikającym z ich obecności w życiu społecznym i ekonomicznym. Z komunikacyjnego punktu widzenia: na palcach jednej ręki mógłbym policzyć „wtopy” i działania nietrafione. I to również bardzo mnie cieszy.
Na koniec nadzieja – nadzieja wspólna dla nas wszystkich. Niech 2021 będzie schyłkiem pandemii. Komunikacyjnie, również w mediach społecznościowych, nauczyliśmy się wiele: odkryto nowe pokłady kreatywności, wzajemnej solidarności, poszerzania wiedzy. Nauczyliśmy się korzystać z nowych narzędzi. Ale… Dobrze byłoby się na chwilę odłączyć i spędzić dwa tygodnie na plaży, prawda? Tego sobie i Państwu życzę. Bądźmy zdrowi!
Bartosz Dembiński – PR-owiec, trener i wykładowca, specjalista w dziedzinie szeroko rozumianej komunikacji. Ma dwunastoletnie doświadczenie w public relations i marketingu. Przez niemal osiem lat był rzecznikiem prasowym jednej z najlepszych polskich uczelni – Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie, a przez ponad dwa lata copywriterem w agencji reklamowej Hand Made. Od kilkunastu miesięcy prowadzi własną firmę – Bartosz Dembiński PR•Komunikacja.
Projektuje komunikację, szkoli i doradza firmom i instytucjom. Wśród jego klientów są m.in. Fabryki Mebli FORTE, KLER, Urząd Miejski w Wałbrzychu, ZUS, Śnieżka, Ebury czy Mardom.
Na AGH stworzył od podstaw nagradzane i znakomicie oceniane przez dziennikarzy biuro prasowe. Prowadzony przez niego profil AGH na Facebooku był najbardziej angażującą stroną (spośród wszystkich polskich uczelni) przez kilka lat. Zdobył kilka branżowych nagród (m.in. Grand Prix w konkursie „Kryształy PR-u” 2015 ). Jako trener przeprowadził kilkanaście szkoleń z zakresu m.in. PR kryzysowego, wystąpień publicznych czy komunikacji marek w mediach społecznościowych. Prowadzi zajęcia z przedmiotu „Media relations” w Instytucie Przedsiębiorczości Wydziału Zarządzania i Komunikacji Społecznej UJ, wykłada również na studiach podyplomowych na Wydziale Zarządzania AGH.
Mój pierwszy, a 83. Tygodnik SMN to miks tematów: od pożegnania z ważnym narzędziem do analizy na Facebooku, przez aplikacje dla byłych więźniów i nowe opcje reklamowania na Pintereście. Jesteście ciekawi? Zapraszam do lektury!
Koniec Facebook Analytics!
Facebook Analytics będzie dostępny tylko do 30 czerwca. Po tej dacie będziemy musieli korzystać z innych narzędzi do analizy. Większość komentatorów twierdzi, że decyzja ma związek z aktualizacją iOS 14 i problemem w odczytaniu danych.
Korzystaliście? A może zamierzacie pożegnać się bez żalu?
Specjalna aplikacja dla byłych więźniów
Mark Zuckerberg często podkreśla, że zależy mu na przeciwdziałaniu wykluczeniu grup społecznych zagrożonych marginalizacją, a taką grupą są niewątpliwie więźniowie. Nowa aplikacja o nazwie The Re-Entry App ma pomóc im w adaptacji do nowej rzeczywistości.
Informacja ta wyszła podobno przypadkowo. Na Instagramie pewnej grupy osób pojawiło się zaproszenie do testów, co miało być wynikiem błędu.
“To miał być tylko test wewnętrzny i usunęliśmy powiadomienie, gdy tylko dowiedzieliśmy się, że zostało na krótko uruchomione zewnętrznie”
– przyznała rzeczniczka Facebooka.
Nie wiadomo, czy aplikacja pomoże więźniom w kontaktach z innymi, czy zapewni np. pomoc psychologa czy terapeuty. Zastanawiam się, czy w jakiś sposób nie połączy byłych więźniów, co oczywiście może rodzić pewne obawy. Na razie nie znamy żadnych szczegółów dotyczących wyglądu i działania tejże aplikacji.
Źródło
Wersje robocze Stories na Instagramie
Już niebawem będziemy mogli zapisywać nasze filmy czy zdjęcia w wersji roboczej w specjalnym folderze. Opcja ta na pewno spodoba się osobom, które przygotowują relacje na co dzień i nie mają czasu na ich natychmiastową edycję i publikację.
Myślę, że większość z nas już przyzwyczaiła się, że Stories są coraz bardziej dopracowane i nie oczekuje, że są one dodawane w czasie rzeczywistym. Dlatego oceniam tę funkcjonalność jako bardzo przydatną.
Bezpieczeństwo w grupach czy cenzura?
Facebook opublikował aktualizację zasad i zabezpieczeń, w której przedstawia pewne ograniczenia dla grup politycznych i obywatelskich.
Jeśli członkowie danej grupy będą łamać standardy społeczności, to spotkają się z szeregiem ograniczeń związanych z jej widocznością i możliwością zapraszania nowych użytkowników. Dodatkowo administratorzy i moderatorzy grup będą tymczasowo zobowiązani do akceptowania wszystkich nowych postów. W przypadku nagminnego łamania zasad grupa będzie usunięta.
Czy Facebook w ten sposób chce ocenzurować grupy? Wkrótce przekonamy się, jak nowe zasady wpłyną na ich działanie w naszym kraju.
Nowe naklejki
Lubicie odpowiadać reakcjami na Stories? Jeśli tak, to na pewno spodoba Wam się obecnie testowana opcja Instagrama.
Aktualnie mamy tylko kilka prostych emotikon, co może nieco zawężać nam możliwość wyboru i dokładnego wyrażenia swoich emocji. Instagram przygotował wideo, na którym dokładnie pokazuje, jak nowe naklejki miałyby wyglądać. Będą podzielone na 4 kategorie: happy, love, funny and sad.
Playlisty na TikToku
Na Tiktoku, podobnie jak na YouTubie, będzie można tworzyć playlisty. Na początku będą dostępne dla kont biznesowych oraz profesjonalnych, ale twórcy tej popularnej aplikacji zamierzają ją rozszerzyć na wszystkich użytkowników. Listy będzie można wykorzystać na wiele sposobów – marki np. będa mogły przygotować tutoriale, a pozostali twórcy wykorzystać jako inspirację i zachęcić do odtworzenia większej ilości filmów.
Do list będzie można dodawać tylko filmy publiczne, a nazwa naszej playlisty będzie się wyświetlać każdemu, kto odwiedzi nasz profil.
TikTok: automatyczne odpowiedzi
Kolejna funkcjonalność TikToka ułatwi życie twórcom. Automatyczne odpowiedzi znane są między innymi z Facebooka i często ułatwiają komunikację z użytkownikami. Będzie można utworzyć „Welcome message” oraz wiadomości ze słowami kluczowymi.
Nowe opcje reklam na Pintereście
A na Pintereście nowość! Pinterest na podstawie swoich badań wyróżnił 8 nowych typów podróżników, aby reklamodawcy mogli lepiej do nich dotrzeć. Wszystkie typy są już dodane do ich narzędzia reklam, a podejrzeć je możecie na poniższym screenie.
I znów się spotykamy! Najnowszy Tygodnik SMN zdecydowanie stoi pod znakiem Instagrama i TikToka, ale w tym wydaniu przeczytacie także o pozostałych platformach. Dowiecie się, jak zarabiać na krótkich filmach na Facebooku i w jaki sposób społecznościowi giganci przeciwdziałają przemocy wobec nieletnich użytkowników. Zapraszamy!
Automatyczne dodawanie napisów w relacjach typu Stories
Dodawanie napisów w relacjach na Instagramie (Stories) powoli staje się standardem. To rozwiązanie ułatwia życie nie tylko odbiorcom, którzy w danym momencie nie chcą lub nie mogą oglądać nagrań z dźwiękiem, lecz także osobom głuchym i niedosłyszącym.
Na przestrzeni ostatnich lat powstało wiele aplikacji do automatycznej transkrypcji wideo, jednak były one na tyle zawodne, że większość twórców dodaje napisy ręcznie, z poziomu IG. Teraz sam Instagram wychodzi im naprzeciw i zapowiada własne rozwiązanie.
Instagramowa funkcja automatycznych napisów jest obecnie w fazie testów. Jak widać na powyższym wideo Matta Navarry, wystarczy kliknąć naklejkę “Captions”, a aplikacja w parę sekund przetworzy mowę na tekst. Do wyboru będziemy mieć także kilka stylów napisów.
Czy narzędzie od Instagrama będzie przełomem i zagwarantuje użytkownikom (przynajmniej tym anglojęzycznym) bezbłędną jakość? Obyśmy się nie zawiedli!
TikTok w walce z hejtem
Wielu internetowym twórcom zapewne dobrze znany jest lęk przed otwarciem sekcji komentarzy pod artykułem, postem lub filmem. TikTok o tym wie i postanowił dołożyć swoją cegiełkę do walki z hejtem. Teraz użytkownicy aplikacji przed zamieszczeniem komentarza zobaczą adnotację zachęcającą ich do ponownego przemyślenia słów, które mogą być niestosowne lub niemiłe.
Ponadto TikTokerzy zyskają nowe narzędzie do zarządzania komentarzami. Jeśli użytkownik włączy opcję filtrowania wszystkich komentarzy, pod jego filmem będą widoczne wyłącznie te, które sam zaakceptuje.
Więcej tutaj: https://newsroom.tiktok.com/en-us/new-tools-to-promote-kindness
LinkedIn i platforma dla freelancerów
Wieść niesie, że LinkedIn jest w trakcie prac nad autorską platformą dla freelancerów!
Ma ona za zadanie pomóc użytkownikom szukającym podwykonawcy w odnalezieniu odpowiednich ekspertów, gotowych przyjąć dane zlecenie. Co ciekawe, podobno platforma miałaby również obsługiwać płatności, więc cały proces – od poszukiwań freelancera aż po finalizację zadania – odbywałby się w obrębie LinkedIna.
Źródło: https://socialpress.pl/2021/02/linkedin-pracuje-nad-platforma-dla-freelancerow
TikTok wprowadza personalizację reklam
W kwietniu TikTok planuje wystartować z reklamami personalizowanymi. Czy reklamodawcy mogą już zacierać ręce? Niekoniecznie, ponieważ to rozwiązanie będzie dostępne na całym świecie… oprócz Unii Europejskiej. Powodem jest RODO, które uniemożliwia spółce wejście z personalizacją na europejskie rynki i na razie nie wiadomo, czy i kiedy TikTok będzie się starał dostosować do rozporządzenia.
Warto jednak mimo wszystko zaznajomić się z tematem! Od 15 kwietnia reklamy zaczną bazować na aktywności użytkownika w aplikacji – m. in. na jego interakcjach z contentem na platformie lub z innymi reklamami. Oczywiście w ustawieniach użytkownik będzie mógł samodzielnie wyłączyć lub dostosować do siebie tę opcję.
Źródło: https://wersm.com/tiktok-shifts-to-more-personalized-ads-starting-april-15/
Nowa opcja monetyzacji filmów na Facebooku
Tego się nie spodziewaliśmy. Facebook ogłosił, że wkrótce twórcy będą mogli zarabiać na… jednominutowych filmach! W praktyce oznacza to, że taki 60-sekundowy materiał będzie przerywany reklamą o długości 30 sekund.
Nie każdy będzie jednak mógł monetyzować krótkie filmy. Serwis stawia następujące wymogi:
- liczba minut obejrzanych fragmentów filmów twórcy to minimum 600 tys. (60 dni wstecz);
- twórca musi mieć co najmniej 5 aktywnych filmów lub 5 aktywnych, zapisanych relacji live.
Zobacz więcej: https://about.fb.com/news/2021/03/helping-content-creators-diversify-revenue-on-facebook/
Instagram chce chronić dzieci
Instagram postanowił wprowadzić kilka nowych rozwiązań, które mają na celu ochronę nieletnich użytkowników aplikacji. Aby zapobiec nadużyciom, od teraz osoby dorosłe nie będą mogły wysłać wiadomości prywatnej do nastolatków, którzy ich nie obserwują.
A co z nieletnimi, którzy podali fałszywy wiek na swoim profilu? Tutaj do akcji ma wkroczyć uczenie maszynowe, które pomoże przewidzieć realny wiek użytkownika.
Technologia ta ma również wykrywać podejrzanych użytkowników powyżej 18 roku życia. Jeśli taka osoba zazwyczaj często wysyła prośby o umożliwienie obserwowania do kont prywatnych lub przesyła wiele wiadomości do nieletnich, nastolatek zobaczy specjalne ostrzeżenie w konwersacji. Jego treść możesz zobaczyć poniżej. 👇🏻
Więcej informacji: https://about.instagram.com/blog/announcements/continuing-to-make-instagram-safer-for-the-youngest-members-of-our-community
Czym jest social commerce i czy rzeczywiście już teraz można mówić, że jest to hit 2021 roku? Poniżej przeczytacie artykuł ekspercki Macieja Grada, Online Marketing Managera.
Na początku każdego roku marketingowe media internetowe na całym świecie prześcigają się w publikacjach trendów na bieżący rok. To zjawisko można dostrzec również na polskim gruncie. Różnica jest taka, że w USA prowadzone są szerokie badania w tym zakresie, natomiast reszta świata stara się przełożyć te wyniki na swój rodzimy rynek.
Badania „zza wielkiej wody”
Amerykańscy specjaliści do spraw marketingu i dziedzin pobocznych analizują sytuację i prognozują trendy na rok bieżący w oparciu o badania z roku poprzedniego.
Tutaj należy postawić kropkę i zadać pytanie: czy warto sugerować się takimi badaniami i przekładać wyniki “zza wielkiej wody” na rynek polski – mając na uwadze opóźnienie oraz różnice chociażby w funkcjonowaniu branży e-commerce?
We wstępie chciałbym zatem zaznaczyć swoje krytyczne podejście do polskich publikacji bazujących na wynikach amerykańskich. Nie widzę sensu w podejmowaniu decyzji z zakresu strategii marketingowej na podstawie wyników, które, z dużym prawdopodobieństwem, nie korelują z realną sytuacją w Polsce.
Czego dowiesz się poniżej?
- Czym jest social commerce?
- Jakie są jego zalety i wady?
- Czy social commerce jest trendem na 2021 rok?
- Jakie są statystyki social commerce?
- Jaka jest przyszłość kanału sprzedaży z wykorzystaniem social mediów?
Czym jest social commerce?
Gdy na początku tego roku przeczytałem informację, że social commerce będzie trendem na 2021 rok, to nie powiem, zdziwiłem się. Podejrzewam, że nie jako jedyny.
Moje pierwsze skojarzenie było takie, że social commerce to po prostu sklep na Facebook’u czy Instagramie. Z przekąsem zapytałem kilku marketerów o hasło “social commerce”. Ich odpowiedzi mnie uspokoiły i zarazem zaniepokoiły. Z jednej strony okazało się, że nie jestem jedyny, który tak odebrał znaczenie tej nazwy. Z drugiej strony pomyślałem, że osoby, które stawiają swoje pierwsze kroki w marketingu już sieją fake newsy bez opamiętania na swoich “fachowych” stories. Zatem do sedna. Czym jest to enigmatyczne połączenie social media i e-commerce?
W zasadzie wszystkie zjawiska, które wpływają na decyzję zakupowe w e-commerce przy pomocy social możemy wrzucić do worka o nazwie “social commerce”.
To jest to po prostu wpływ portali społecznościowych na zwiększenie zysków w sprzedaży internetowej. Ukonkretniając social commerce to:
- budowanie pozytywnego wizerunku firmy na podstawie opinii i komentarzy w serwisach: Facebook, Instagram, Youtube;
- tworzenie relacji z klientem za pomocą sprecyzowanego contentu do potencjalnego klienta w aplikacjach typu: Facebook, Instagram, TikTok, Youtube;
- algorytmy rekomendujące podobne marki/brandy do tych już obserwowanych przez konsumentów w social mediach;
- social login, który nie tylko przekazuje nam kilka przydatnych danych, ale przede wszystkim skraca czas i kroki zakupowe;
- wbudowane w Facebook’a moduły sprzedażowe: “sklep Facebook” i jego możliwość integracji z własnymi e-commercami;
- grupy facebookowe;
- czy nawet nielubiane live’y sprzedażowe.
Mówi się, że firma, która nie posiada fanpage’a na Facebook’u – nie istnieje. Poszedłbym dalej z tym stwierdzeniem. Fachowe działania z zakresu budowania relacji i dobrego wizerunku w social mediach, sprytne osadzenie produktów w contencie, właściwe linkowanie produktów oraz integracja ze swoim e-commerce – skracają proces, proces od pierwszego kontaktu z produktem do jego zakupu, a to przekłada się na zwiększenie zysków.
Social commerce w pewien sposób jest dla mnie konkurencją dla SEO. Jednak, gdy połączymy oba te procesy, to zyski się spotęgują, a nie mnożą (efekt synergii).
Nie wszystkie z wyżej wymienionych funkcji social commerce działają świetnie od razu, przecież wiele osób próbowało sprzedawać w facebookowym sklepie bez wyraźnych efektów. Natomiast sytuacja tu jest podobna do tworzenia i funkcjonowania contentowo dobrze zaprojektowanych stron internetowych. Jeżeli całości nie wzmocnimy dobrym storytellingiem i mnogością contentu tak, jak w SEO słowami kluczowymi, to nikt do tego sklepu nie trafi. Co gorsza, może klient znajdzie sklep, ale zrazi się brakiem opisanych kategorii produktów, informacji o bezpieczeństwie transakcji, wysyłki itd. W takim przypadku nawet płatne działania przepalą nam budżet.
Zalety i wady social commerce
Do najważniejszych plusów pozyskiwania nowych klientów kanałem social media jest precyzyjność grup odbiorców. To z jednej strony szerokie możliwości płatnego docierania do potencjalnego klienta, gdzie narzędzia reklamowe pozwalają nam określić grupę odbiorców bardzo zbliżoną do person naszych klientów. Z drugiej strony już sama mnogość obecnie istniejących aplikacji i portali społecznościowy pozwala w organicznych działaniach dobrać narzędzia pod kątem tego, gdzie nasz potencjalny klient może spędzać czas. Bardzo ważne jest dostosowanie nie tylko narzędzia, ale też języka komunikacji.
Kolejną zasadą są wcześniej wspomniane nowe technologiczne możliwości typu social login czy integrację narzędzi social media z e-commerce, co ułatwia zarządzanie magazynem, cenami zniżkami itd. Wszystkie technologiczne ułatwienia zmniejszają ilość kroków zakupowych, co, jak wiadomo, zwiększa szansę na finalizację zakupu.
Ogromne zasięgi social mediów i czas, który jego konsumenci spędzają na surfowaniu po wirtualnym świecie, nie jest rzeczą, obok której można przejść obojętnie. To niewątpliwie duża szansa na pojawienie się w umyśle klienta, który bez social mediów, nigdy by nas nie poznał. Uważam, że dużo łatwiej jest promować markę w social media niż za pomocą działań SEO, pomijając już fakt trudności prowadzenia działalności offline.
Pixele i inne kody śledzące w połączeniu z social media dają nam szansę na dziesiątki nowych kombinacji remarketingowych oraz remarketing związany z bezpośrednią działalnością w social media typu: fani marki.
Łatwa mierzalność działań i szybka informacja zwrotna czy działania w social media mają sens i są niewątpliwym ułatwieniem i plusem.
Kolejną zaletą są oczywiście reklamy płatne, “look a like” i narzędzia typu Audience Insight. To ostatnie narzędzie jest świetne również w doszlifowywaniu swoich targetów, w poznawaniu nowych zachowań klienta i delikatnym benchmarkingu.
Do minusów social commerce możemy niewątpliwie zaliczyć ogrom informacji, który jest w każdej sekundzie produkowany w tej przestrzeni. Skończyło się już Eldorado. Organiczne zasięgi spadły, a wyniki osiągną tylko Ci, którzy zainwestują i będą w pewien sposób nietuzinkowi w kreacji i szablonowi w kontekście zasad świata social media. Ciężko również zapanować nad wszystkimi negatywnymi komentarzami, które nie zawsze są uzasadnione. Łatwo więc „uzyskać” negatywny odbiór przyszłego nabywcy.
Fakty i statystyki Social Commerce:
- Na przestrzeni ostatnich dwóch lat ilość odesłań z social media do sklepów internetowych wzrosła o 100%;
- 30% spośród badanych ankietowanych stwierdziło, że kupiłoby bezpośrednio produkt z portalu / aplikacji social media;
- 70% konsumentów, zanim zrealizuje zakup w e-commerce, szuka opisów, opinii i komentarzy o produkcie i marce w social media;
- Współpraca projektowa Nike i Snapchat nastawiona na promocję i sprzedaż Air Jordan III „Tinker” okazała się sukcesem – po meczu NBA All-Star, produkt wyprzedał się w 23 minuty;
- W 2015 roku Facebook w Stanach Zjednoczonych miał wpływ na 51% zakupów w online i offline;
- W roku 2020 w stanach liczba osób kupujących w usługach social commerce zwiększyła się o około 25% i był to największy wzrost w historii, natomiast w kolejnych latach prognozy mówią o spadającym tempie wzrostu przynajmniej do 2023 roku.
Tak wyglądają w skrócie statystki z rynku amerykańskiego. Czy można je przełożyć bezpośrednio na nasz rodzimy grunt? Na pewno nie. Sposób konsumpcji social media, zaufania do technologii e-commerce, płatności internetowych czy nawet komunikacja brandów z klientami w USA zdecydowanie różni się od polskiej przestrzeni e-commerce. Natomiast są to wyniki, które mogą prognozować część zmian w Polsce.
Oczywiście dropy w stylu Nike i Snapchat to współpraca, która przynosi dobre efekty. Klienci coraz częściej szukają informacji o produktach w social mediach itd. Na polskim rynku ta sytuacja będzie podobna (procentowy wzrost), ale na inną skalę. Oczywiście wszystko zależy też od grupy odbiorców.
Co wiemy o polskim rynku?
Do takich badań lubię wykorzystywać narzędzie Similarweb. Zobaczmy, jak wygląda sytuacja w przypadku moich ulubionych case’ów e-commerce czyli eobuwie.com.pl i Zalando. Od razu przestrzegam przed zero-jedynkowym traktowaniem tych statystyk, potraktujmy je na tym etapie, jako pewną reprezentację całości (case study).
Po wpisaniu haseł: “eobuwie.com.pl” i “zalando.pl” otrzymujemy następujące wyniki:
- Oto źródła odsłon domeny eobuwie.com.pl w okresie ostatnich 6 miesięcy:
Direct — 28,17%, Referrals — 4,36%, Search — 40,66%, Social — 8,62%, Mail — 4,47%, Display — 13,73%
- Odesłania bezpośrednio w samym social media pochodziły z:
Facebook – 85,61%, YouTube — 10,37%, Facebook Messenger — 1,88%, LinkedIn — 0,47%, Twitter — 0,35%,
- Zalando — odesłania na domenę zalando.pl w okresie ostatnich 6 miesięcy pochodziły z:
Direct — 48,03%, Referrals — 3,86%, Search — 35,75%, Social — 12,95%., Mail — 5,17%, Display — 0,25%
- Odesłania bezpośrednio w samym social media pochodziły z:
Faceobok — 86,21%, YouTube — 10,11%, Facebook Messenger — 1,60%, Twitter — 0,59%, Instagram — 0,51%.
Warto dodać, że Zalando jest numerem jeden w swojej kategorii w Polsce, a Eobuwie plasuje się tuż za podium, na 4 pozycji. Branża oczywiście modowa.
Tutaj ważna dygresja na temat opłacalności budowania contentu na TikToku i wielkiej mocy sprzedaży na Instagramie, jeśli jest budżet i czas – czemu nie? Jeśli nie ma, to proponuję skupić się na Facebook’u – statystki pokazują, że zdecydowanie ten serwis społecznościowy nie umiera.
Analizując jeszcze wyniki Eobuwie i Zalando. To są wyniki przekierowań, nie zakupów. Skupiając się tylko na tych wynikach widać, że social media wysyłają bezpośrednio na te strony 10% ruchu. Mało? Ogromnie dużo, jeśli Wasza firma nie działa solidnie w social media, to już wiecie, jak wygenerować minimum 10-procentowy wzrost obrotów.
Jaka jest przyszłość kanału sprzedaży z wykorzystaniem social mediów?
Według mnie social commerce jest trendem od wielu lat, nie jest wcale hitem na rok 2021. Wskaźnik wzrostu przewidywany na kolejne lata pokazuje, że przyszłość tej gałęzi handlu elektronicznego rysuje się w „słonecznych barwach”. Co więcej, social commerce jest tak szerokim zjawiskiem, że skoki w tendencji wzrostowej mogą się pojawiać. Wystarczy, że powstanie nowa aplikacja społecznościowa lub obecnie istniejący Facebook wprowadzi nową rewolucjonizującą funkcję.
Media społecznościowe weszły na stałe do naszego świata, tak samo jak szeroko pojęty e-commerce – tutaj, moim zdaniem, będą tylko delikatne i elastyczne “liftingi” z ukierunkowaniem do odpowiednich platform. Czy to będzie SaaS, czy Open Source, czy Allegro, czy Amazaon, czy Facebook, czy Instagram, czy zaczepnie pisząc, Clubhouse…
Jeśli zainteresował Cię ten tekst, zajrzyj na social media Macieja Grada:
Instagram: PanMarketing.pl
Linkedln: https://www.linkedin.com/in/maciejgrad/
Facebook: https://www.facebook.com/gradmaciej
Informacje statystyczne pochodzą z:
32 Stunning Social Commerce Statistics for 2020
Początek tego roku zaczął się intensywnie. Zaostrza się konflikt między wielkimi korporacjami a państwami, mowa tutaj na przykład o działaniach Facebooka i Google’a w kontekście polityki australijskiej. Na rynku pojawił się również nowy start-up, który już teraz podbija świat social mediów. Właśnie o tym przeczytacie w naszym najnowszym tygodniku! A na deser dorzucamy kilka newsów z Instagrama i TikToka. To co? Gotowi? Zapraszamy do lektury.
Clubhouse wchodzi na salony
Jeśli interesujecie się branżą marketingową, z pewnością słyszeliście już najgorętsze słowo ostatnich tygodni: Clubhouse. Aplikacja wydaje się dość nietypowa w swojej prostocie – opiera się bowiem wyłącznie na czacie głosowym, co może zaskakiwać w dobie wszechobecnych treści audiowizualnych.
Okazało się jednak, że doskonale odpowiedziała na potrzeby wszystkich spragnionych kontaktu i spotkań w dobie lockdownu.
Clubhouse gwałtownie zyskał na popularności, gdy w pokojach konferencyjnych dyskusje zaczęły prowadzić osobistości takie, jak Elon Musk, Kanye West czy Oprah Winfrey.
Możliwość bezpośredniej rozmowy z gwiazdami czy biznesmenami przyciągnęła mnóstwo osób. W tym miesiącu liczba użytkowników aplikacji przekroczyła już 2 mln, a Clubhouse jest wyceniany na 1 mld dolarów.
Popularność podsyca również reguła niedostępności – na ten moment aplikacja jest dostępna wyłącznie dla systemu iOS, a samo założenie profilu to jeszcze nie wszystko. Aby otrzymać bezpośredni dostęp do aplikacji, należy otrzymać zaproszenie od innego użytkownika.
Jak to wygląda?
Gdy założysz konto na Clubhousie, otrzymujesz na start dwa zaproszenia do rozdysponowania. Możesz je przesłać SMS-em osobom, które znajdują się na liście kontaktów w twoim telefonie.
Przydział kolejnych zaproszeń do rozdania skorelowany jest z aktywnością w aplikacji: jeśli uczestniczysz w rozmowach, zakładasz pokoje, followujesz nowe osoby, z czasem dostaniesz nowe zaproszenia.
Jeśli nie wiesz, od kogo mógłbyś zdobyć zaproszenie, polecam facebookową grupę Clubhouse Polska 👉 www.facebook.com/groups/254658046022909.
Instagram „zablokuje” treści z TikToka
Rzadko się zdarza, by platformy social media oficjalnie informowały o zmianach w algorytmie. Tym razem jednak Instagram postanowił dać znać użytkownikom o zmianach w kwestii Instagram Reels.
Algorytm będzie weryfikował publikowane materiały – filmy pochodzące z TikToka nie będą premiowane i nie trafią jako proponowane treści do użytkowników.
Instagram zaleca także umieszczanie filmów w orientacji pionowej z muzyką z biblioteki IG lub ścieżką dźwiękową z Reels.
Więcej informacji: https://www.wirtualnemedia.pl/artykul/algorytm-instagram-nie-chce-u-siebie-tresci-z-tiktoka-blokada-dlaczego
Agresywny ruch Facebooka wobec działań australijskiego rządu
W czwartek, 18 lutego, Australijczycy, którzy przeglądali rano Facebooka, zorientowali się, że nie mają na tej platformie żadnego dostępu do informacji prasowych. Co więcej internauci z całego świata nie mogą już zamieszczać linków, które kierują do zewnętrznych australijskich serwisów. Facebook zablokował dostęp do informacji publikowanych przez wydawnictwa prasowe oraz instytucje rządowe. To forma protestu przeciwko zapowiadanej przez australijski rząd ustawie, która ma wprowadzić regulacje na rynku cyfrowym.
Regulacje miałyby zmusić największe platformy społecznościowe do zawarcia umów z wydawnictwami. W efekcie Facebook musiałby zapłacić –władze Australii chcą położyć kres darmowemu wykorzystywaniu treści np. dziennikarskich,
Nie jest to pierwsza taka sytuacja. Na przestrzeni ostatnich miesięcy koalicja dwóch gigantów technologicznych – Facebooka i Google – aktywnie lobbowała za zablokowaniem tej ustawy. Gdy ich starania nie przyniosły zakładanych efektów, Google zagroził wycofaniem się z Australii. Mimo tego premier australijskiego rządu, Scott Morrison, nie ustąpił, co więcej zapowiedział współpracę z innymi państwami. Cel? Wprowadzenie podobnej legislacji również w UE. Google postanowił ustąpić i zaczął zawierać umowy z australijskimi wydawnictwami. Czy Facebook odpuści? Okaże się w najbliższym czasie…
YouTube Shorts vs TikTok
W kwietniu 2020 YouTube wprowadził format Shorts, jako odpowiedź na blokadę TikToka w Indiach. Również w tym roku serwis ewidentnie nie daje za wygraną i chce rozwijać ten segment, wprowadził bowiem specjalne raporty. Co 2 tygodnie będzie informował w nich o aktualizacjach, najświeższych trendach i wskazówkach dla twórców.
Czy Facebook ograniczy treści polityczne?
Facebook coraz częściej uznawany jest za medium, które przyczynia się do zwiększenia podziałów w społeczeństwie i stanowi doskonałą platformę do szerzenia fake newsów. Spotyka się to z coraz większym sprzeciwem (szczególnie w Stanach Zjednoczonych), dlatego Facebook postanowił wyjść naprzeciw oczekiwaniom użytkowników.
Źródło: https://about.fb.com/news/2021/02/reducing-political-content-in-news-feed/
Serwis zapowiedział test polegający na ograniczeniu wyświetlania treści politycznych w aktualnościach – na początek w Stanach, Kanadzie, Brazylii i Indonezji. Ruch PR-owy Facebooka czy wstęp do realnych zmian? Na odpowiedź trzeba będzie jeszcze poczekać.
Jak założyć sklep internetowy? Od czego zacząć? Co to jest model dropshippingowy? Jak osiągnąć sukces i generować duże zyski? Poniżej znajdziecie naszą rozmowę z Tomaszem Niedźwieckim, twórcą platformy TakeDrop.
Zaczęło się niewinnie. Na studiach Tomek importował rzeczy z Chin, a następnie sprzedawał je na polskim rynku. Z czasem założył swój własny sklep internetowy. Dziesięcioletnie doświadczenie w branży e-commerce pozwoliło mu zrobić krok dalej. Stworzył platformę do tworzenia sklepów w modelu dropshippingowym, TakeDrop. 8 milionów złotych – aż tyle nasz rozmówca wydał w ostatnich latach na reklamę na Facebooku. Jak do tego doszło?
Rozmowę przeprowadził Piotr Chmielewski, CEO Social Media Now.
Piotr Chmielewski: Od czego zaczęła się Twoja przygoda z e-commercem?
Tomasz Niedźwiecki: Na studiach zajmowałem się importowaniem produktów z serwisu Aliexpress i ich sprzedażą. Czyli znajdowałem produkty w Internecie, które w Polsce można było sprzedawać drożej. Na początku zdecydowałem się te produkty importować, jednak szybko okazało się, że tworzenie własnego magazynu, zajmowanie się logistyką, jeżdżenie do urzędu celnego, same odprawy celne – jest bardzo kłopotliwe, szczególnie dla osoby na studiach.
Wyobrażam sobie. Czyli było to dobre rozwiązanie tylko na samym początku?
Tak, w naszym sklepie mieliśmy 140 tysięcy produktów… i de facto sami nie wiedzieliśmy, co sprzedajemy. Produkty były pobierane z serwisu Aliexpress automatycznie i przydzielane do odpowiednich kategorii. Następnie były umieszczane w naszym sklepie, a później w feedzie produktowym Facebooka. Im wyższa była kwota wydana na reklamę, tym lepiej Facebook wiedział, co i jak sprzedawać konkretnej osobie. Problematyczny był jedynie czas dostawy, na który nie mieliśmy wpływu. Jednak na dłuższą metę tworzenie stabilnego biznesu w ścisłym związku z Aliexpressem nie jest perspektywiczne. Właśnie dlatego skierowaliśmy uwagę na polskie hurtownie.
Powiedz, w takim razie, czym właściwie jest dropshipping?
(śmiech) Znajomym mówię, że zajmuję się sprzedażą rzeczy, których nie mam. Dropshipping to tak naprawdę tylko określenie, które mówi, co się wydarzy z logistyką konkretnej paczki.To sprzedawanie rzeczy, którymi dysponują inni, ze swoją marżą. Ta marża jest naszym wynagrodzeniem za dotarcie do klienta, przedstawienie produktu. To krótko mówiąc, pośrednictwo w sprzedaży. Nie musimy mieć produktów, które sprzedajemy – to jest właśnie ten decydujący argument, który sprawia, że dużo osób się dropshippingiem interesuje. Możemy dysponować bardzo dużymi magazynami, samemu pracując jedynie sprzed komputera.
W tym czasie zainwestowałeś również duże środki na kampanie na Facebooku, uwaga… aż 8 milionów złotych.
Tak. Bardzo dużo się nauczyłem w tamtym czasie.
A możesz powiedzieć, skąd taki odważny ruch z Twojej strony? Jakie było Twoje nastawienie? Większość osób zaczyna swoje kampanie jednak od dużo niższych kwot, rzędu kilkuset złotych miesięcznie, maksymalnie kilku tysięcy. Rzadko kto dochodzi do kwot tego rzędu… ile to mniej więcej wychodziło?
W rekordowym miesiącu wydaliśmy ponad 500 tysięcy złotych.
Pytam, bo przecież nie miałeś gwarancji, że to będzie opłacalne…
Powiem szczerze, że ja miałem taką pewność. Zaczynałem od niskich kwot. Testowałem kampanie, zaczynając od pięćdziesięciu, stu złotych i sprawdzałem wyniki. W pewnym momencie okazało się, że to tylko kwestia dokładania zer – stopniowego skalowania budżetów.
U nas w agencji mamy z klientami (sklepami internetowymi) taką umowę, że jeśli zwrot z wydatków na reklamę (ROAS) przekroczy 8 w danym tygodniu, to w następnym tygodniu zwiększamy budżet na reklamę na przykład o 25%. Rozumiem, że u Was działało to podobnie?
Dokładnie. Jeśli widzisz, że kampania za sto złotych zaczyna generować przychody, to wydaj na przykład dwieście, jak dwieście złotych działa, to wydaj pięćset itd. W ten sposób możesz dojść do sytuacji, w której jednego dnia wydasz dwadzieścia tysięcy złotych i jest to opłacalne. Na przykład w niedzielę patrzyłem na licznik, a Facebook w tym czasie przeprowadzał tysiące zamówień. Moim zdaniem, dużo osób boi się wydawać pieniądze, ale trzeba pamiętać, że reklamy są dźwignią handlu.
Dużo się nauczyłeś. A od czego dzisiaj byś zaczął budowanie biznesu w modelu dropshippingowym?
Zacząłbym od polskich hurtowni. Ich produkty stają się bardziej konkurencyjne w stosunku do tych z Chin. Nie tylko chodzi jakość, ale też o końcową cenę. To widać. Te produkty się sprzedają. Zwrot w kierunku polskich hurtowni, moim zdaniem, jest rozsądniejszym kierunkiem, to stabilny partner. Zwłaszcza, że to szansa na stworzenie relacji i sieci kontaktów na miejscu. Nie oznacza to rezygnacji z możliwości sprowadzania towarów z zagranicy. Możemy się przecież umówić z konkretną hurtownią, aby dany produkt sprowadziła do swojego magazynu. Stabilnym fundamentem w biznesie w tym modelu jest stabilny partner.
A TakeDrop, twoja platforma – czym jest i w czym może nam pomóc?
TakeDrop to platforma do automatyzacji sklepu internetowego, którą budujemy od 4 lat. Najpierw korzystaliśmy z platformy Woocommerce, później przeszliśmy na PrestaShop, a w momencie, w którym zaczęliśmy generować bardzo duże zyski, mogliśmy sobie pozwolić na to, żeby zacząć budować swoją własną platformę. Chcieliśmy, żeby spełniała nasze wymagania technologiczne, rozwiązywała codzienne problemy oraz usprawniała naszą działalność. Kiedy TakeDrop zaczął działać, zaczęliśmy się zastanawiać, czy nie warto podzielić się naszym doświadczeniem i czy nie udostępnić tej platformy innym osobom. To też nas dużo nauczyło, ponieważ w trakcie okazało się, że brakuje kilku ważnych funkcji. I teraz po około pół roku możemy powiedzieć, że nasza platforma jest kompletna i pozwala automatycznie w ciągu paru minut stworzyć sklep.
Utworzenie konta, integracja z hurtowniami, dodanie produktów – pierwsze kroki rzeczywiście są bardzo proste…
Tak, ale kolejne już takie nie są. A to od nich zależy, jak nasz sklep wypozycjonuje się na rynku. Bardzo ważna jest promocja, poinformowanie klientów, o naszym istnieniu i oczywiście sama sprzedaż. Ten model jest świetny do nauki przedsiębiorczości. Im lepszy jesteś w rozwiązywaniu problemów, tym lepiej działa twój biznes. Konkurencja jest ogromna i trzeba się w czymś specjalizować.
A w jaki sposób ustala się ceny w tym modelu?
Hurtownia przekazuje nam w pliku integracyjnym ceny produktów. To są ceny, po których kupujemy je od hurtowni. Następnie możemy ustalić sobie narzuty. Nie powinny one być takie same dla każdej ceny, ponieważ najtańsze produkty możemy sprzedać z największą marżą, a te droższe z mniejszą. Warto też te ceny zaokrąglać, żeby klientowi nie pokazała się kwota 66,11 złotych, ale to już automatyka. Należy też pamiętać, że rozpoczynając współpracę z hurtownią, nie dostaniemy takich cen, jak ktoś, kto już pokazał, że generuje obroty. Mój plan na początek był taki, aby wygenerować duży obrót, a niekoniecznie zarobić – właśnie po to, aby pokazać się hurtowni jako stabilny i wiarygodny partner. Dzięki temu dostałem 25% rabat. To jest kluczowe, naszą siłą negocjacyjną jest dotychczasowy obrót.
Czyli ważne są relacje z hurtowniami? A czy można powiedzieć, że hurtownie coraz poważniej traktują sklepy działające w modelu dropshippingowym?
Tak. Można powiedzieć, że ostatnio tworzy się cała gałąź rynku e-commerce, nastawiona na sprzedaż w tym modelu. Widzą to też polskie hurtownie. Niektóre z nich już mają osobne działy do obsługi dropshipperów.
Dzięki dropshippingowi, wiele osób może współpracować z tą samą hurtownią i oferować te same produkty. Ceny w internecie można bardzo łatwo porównać. Czy nie uważasz, że będzie to prowadzić do dużej konkurencji i walki cenowej? Jeśli produkt jest taki sam, to czy tylko cena się liczy?
Nie. Nasze, gdy sprowadzaliśmy produkty z Aliexpressu, wciąż były one “dwa kliknięcia dalej” – można je tam było kupić dużo taniej. Jednak, jeżeli my przygotujemy opis produktu, zachęcimy klienta poprzez inne motywatory takie, jak rozmowa na czacie, rozmowa telefoniczna, doradztwo, estetyka przekazu (zrobimy sesje, prezentacje produktu) – to wielu naszych klientów to doceni. Takie mamy doświadczenia. Naszym wynagrodzeniem będą zakupy, nawet gdy cena będzie u nas wyższa. Zakupy polegają na wywoływaniu emocji. Jeśli opis, grafika wzbudzi chęć posiadania u klienta, to często nie będzie on szukał w innym sklepie.
Czy masz sposoby na to, jak ocenić dany sklep i jego potencjał? Od roku prowadzimy projekt GrowNow, w którym współpracujemy ze sklepami internetowymi na zasadzie success fee, czyli rozliczamy się w zależności od wyników kampanii reklamowych. Musimy w związku z tym umieć oceniać, które sklepy mają szansę generowania większej sprzedaż. Jednym z moich kryteriów jest estetyka materiałów wizualnych. Czy sklep korzysta tylko ze zdjęć dostarczonych przez hurtownie, czy idzie o krok dalej i przeprowadza specjalne sesje zdjęciowe. Czy wykorzystuje interesujące materiały wideo, które mogą być później użyte w reklamach? Czasem wystarczy zerknąć na Instagram i sprawdzić, czy dany sklep jest dobrze odbierany przez klientów. Czy też masz takie doświadczenia? Na jakiej podstawie oceniasz potencjał sklepu?
Najważniejsze jest pierwsze paręnaście sekund w sklepie. Estetyka, logo – te małe elementy składają się na jedną całość. Przyłożenie się do szczegółów, zadbanie o opis produktów, właśnie ta estetyka, przygotowanie karty informacyjnej, na temat tego, co to za sklep, na jakich zasadach działa. Oprócz tego oczywiście to, jak został przygotowany regulamin.
A produkty? Jak je wybrać? I co jest korzystniejsze: dropshipping jednoproduktowy czy wieloproduktowy?
Ja jestem przekonany, że klient kupuje produkt. Nie kupuje zestawień produktów, tylko konkretny produkt. Twórzmy sklepy, w których jest wiele produktów, ale budujmy dedykowane, dobrze skonstruowane opisy dla konkretnych produktów, dlatego, że ten opis pomoże nam w sprzedaży. Klient końcowy nie kupuje „całego naszego sklepu”, tylko produkt.
Rzeczywiście u nas w agencji też tak jest – nie robimy kampanii promujących cały sklep, tylko wybieramy produkty lub kategorie produktów podobnych do siebie.
Na podstawie doświadczenia jestem w stanie intuicyjnie wskazać, który produkt ma szansę wygenerować duży zysk. Czasem się mylę, ale jednak nadal częściej mam rację. Tworzymy też zestawienia wiedzy o danej hurtowni. Każda hurtownia wypełnia ankietę i w niej wskazuje, które produkty dobrze się sprzedają. Zamierzamy też stworzyć bazę danych i statystyk dotyczących produktów, ale to dopiero przed nami.
Co w przypadku, gdy klient zamówi kilka produktów z różnych hurtowni, a wiadomo, że za wysyłkę płaci tylko raz?
Właśnie dlatego doradzamy naszym, aby jeden sklep działał w oparciu o jedną hurtownię.
Jak wygląda oznaczenie wysyłki? Czy na przesyłce będą oznaczenia naszej firmy czy hurtowni?
To jest niedopuszczalne, żeby hurtownia, która działa w dropshippingu zamieszczała swoje materiały. Nie po to my, jako handlowcy, budujemy swoją markę, swój sklep pod swoją domeną, żeby zdobywać klientów dla hurtowni.
Model dropshippingowy ma na pewno dużo zalet, o których już opowiedziałeś. Na pewno też się spotykasz z różnego rodzaju obawami. Jakie słyszysz najczęściej?
„Czy ktoś w ogóle coś ode mnie kupi?” Słysząc coś takiego, zadaje sobie pytanie, jak ktoś może wątpić, że sprzedaż przez Internet działa. Widzimy co się dzieje, ile osób w Internecie dokonuje zakupów. I tak naprawdę każdy sklep może wejść na ten rynek i proponować innym sprzedaż. Są też obawy, które mają uzasadnienie. Na przykład sam proces wysyłki. Kiedy nie mamy nad wszystkim kontroli. Nie możemy być pewni, czy nie wydarzy się coś po stronie hurtowni. Na takie pytanie niestety nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Jedyne, co mogę zasugerować to, żeby te hurtownie weryfikować i z nimi rozmawiać, zadawać pytania, być z nimi w stałym kontakcie. Więc można powiedzieć, że to jest główna, zasadnicza obawa. Jak „zostanie obsłużona” ta paczka, którą hurtownia wysyła, jak hurtownia poradzi sobie z realizacją zamówienia. Inną obawą może być też brak umiejętności, ale to jest już łatwiejsze do przeskoczenia.
Należy patrzeć na ten model realnie. Nie obiecuje on bajecznego przychodu i milionowych obrotów. To tak nie działa. Owszem, możemy w łatwy sposób rozpocząć taką działalność, ale jaki będzie efekt to już inna historia. Staramy się właśnie uwrażliwić wszystkich, że aby coś osiągnąć nie wystarczy po prostu założyć sklep i tylko czekać na zamówienia.
Cały zapis rozmowy znajdziecie poniżej:
Konflikt gigantów technologicznych. Starcie, które może mieć wpływ na rynek reklamy internetowej. Jakie są jego przyczyny, w jakim stopniu wpłynie na możliwości reklamowe na Facebooku i Instagramie, jak się w tym wszystkim odnaleźć? Odpowiedzi znajdziecie poniżej.
O co chodzi w tym sporze?
Apple postanowił namieszać. Nie zgadza się z modelem biznesowym Facebooka czy Instagramu, ale tym samym także z modelem np. Google’a. To model, który dobrze znamy i który uznawaliśmy za oczywisty: nie płacimy za dostęp do serwisu, ale dzielimy się swoją aktywnością i danymi. Te dane służą do wyświetlania spersonalizowanych reklam, na których zarabia platforma.
Tim Cook nagrał na ten temat wystąpienie, które możecie obejrzeć tutaj.
Padają tam dość ciężkie oskarżenia.
Tim Cook twierdzi, że jeżeli będziemy akceptować to, że wszystko może być zagregowane, to wtedy tracimy dużo więcej niż dane. Tracimy „wolność do bycia ludźmi„. Powtarza też tezy netflixowego „Social Dillema”, mówiąc że dla dzisiejszych serwisów użytkownik: „nie jest klientem, a produktem” i że nie powinniśmy pozwolić „by dylemat społeczny przerodził się w społeczną katastrofę”. Mówiąc krótko: Apple uważa, że użytkownik powinien po raz kolejny wyrazić zgodę na to, by jego aktywności były rejestrowane.
Po raz kolejny, dlatego że użytkownicy zakładając konto na Facebooku już raz tej zgody udzielili. Odpowiednie sformułowanie znajduje się w regulaminie Facebooka – w drugim akapicie.
Założenie konta na Facebooku czy Instagramie jest więc wyrażeniem zgody. Już dziś można ją jednak wycofać, bezpośrednio na FB) , widać na screenie poniżej:
Rozwiązanie ogłoszone na konferencji F8 pod nazwą „Clear History” , umożliwia wyczyszczenie historii aktywności na stronach internetowych. Reklamy na podstawie tych aktywności nie będą wtedy wyświetlane.
Dla Apple’a to najwyraźniej jednak mało. Wymusza w związku z tym wyświetlanie użytkownikom Iphone’ów, którzy zaktualizują system do najnowszej wersji (iOS14), takiego oto zapytania:
Pytanie brzmi: czy pozwalasz Facebookowi śledzić Twoją aktywność na innych stronach i aplikacjach? Powyżej dwie odpowiedzi do wyboru.
Jaki będzie efekt? Pewna grupa użytkowników będzie korzystała z Facebooka czy Instagrama „na gapę”. Jeżeli użytkownik zaznaczy, że nie chce aby Facebook zbierał dane o aktywnościach, to będzie korzystać z Facebooka, ale nie będzie za to w żaden sposób płacić. Ani pieniędzmi, ani swoimi danymi.
Nasuwa się porównanie z Adblockiem – czyli rozwiązaniem, które powoduje, że użytkownicy mogą korzystać z treści, ale nie oglądać reklam. Dla użytkownika to sytuacja wymarzona, ale twórcy portali internetowych utrzymujących się z reklam mają problem.
Można oczywiście powiedzieć: „przecież brak zgody na zapytanie w iOS14 nie oznacza, że nie będę widzieć reklam na Facebooku. Reklam będzie tyle samo, ale nie będą po prostu wyświetlane na podstawie mojej aktywności”. I to prawda, ale jednak niewiele to zmienia. Przyczyną sukcesu Facebooka, Youtube’a, czy Linkedina są personalizowane, a nie przypadkowe reklamy. Ich system reklamowe muszą umożliwiać precyzyjne dotarcie do odpowiednich odbiorców, inaczej staną się bezwartościowe dla reklamodawców.
Na dłuższą metę model, w którym serwisy społecznościowe są bezpłatne, a jednocześnie użytkownicy nie dzielą się swoimi danymi, jest nie do utrzymania.
Czego to dotyczy… a czego nie?
Mimo wszystko zmiana ma – przynajmniej na razie – dość ograniczone konsekwencje. Nie jest „największą rewolucją we współczesnej reklamie internetowej”, bo i takie tezy się pojawiają.
Zwróćmy uwagę, że ostatecznie zapytanie na iOS14 dotyczy tego czy zgadzamy się na śledzenie aktywności w aplikacjach i na stronach internetowych. A to znaczy, że to w żaden sposób nie dotyczy tego, co użytkownicy robią na Facebooku i Instagramie, czyli większości ich aktywności.
Spójrzmy na przykład na niestandardowe grupy odbiorców. Znajdują się tam tylko dwie grupy, które tworzymy na podstawie aktywności w witrynie lub w aplikacji. Wszystkie pozostałe tworzymy na podstawie tego, co użytkownicy robili na Facebooku i Instagramie.
Co więcej należy się spodziewać, że Facebook i inne platformy, nabiorą dodatkowej motywacji do tego, żeby udostępniać rozwiązania, które pozwalają zatrzymać użytkownika na Facebooku albo na Instagramie. Tak długo jak użytkownik wykonuje przeróżne aktywności w ramach tych platform, to powiadomienia Apple’a nie mają żadnego znaczenia. Apple nie może zablokować zbierania danych o tym, co dzieje się wewnątrz Facebooka i Instagrama.
Facebook może chcieć więc jeszcze bardziej uniezależnić się od reszty Internetu oferując i rozwijając rozwiązania takie jak sklepy…
…płatne wydarzenia wewnątrz Facebooka, możliwość oferowania subskrypcji, czy rozwiązania związane z rezerwacją, wizyt, spotkań, konsultacji:
Niedawno pisał o tym zresztą Mark Zuckerberg: „budujemy narzędzia zakupowe, które pozwalają małym firmom mieć takie same możliwości reklamowe jakie w przeszłości miały tylko duże firmy.” I to wszystko jest wewnątrz naszej platformy, można dodać.
Jak poważny jest to problem?
Mimo wszystko problemu z iOS14 nie można bagatelizować. Wygląda na to, że jest on dość poważny, mimo że dotyczy tylko zewnętrznych stron i aplikacji. W przeciwnym razie Facebook nie publikowałby w prasie reklam tego typu:
Wystarczy spojrzeć też jak na możliwość wyrażania wspomnianej zgody reagują sami użytkownicy. Zdecydowana większość zdecydowanie reaguje negatywnie.
No dobrze. A ilu mamy tak naprawdę w Polsce użytkowników iPhoneów? Na Facebooku mamy w Polsce 15 do 20 milionów osób, a 12% używa tych urządzeń.
Z danych uzyskanych z naszych kampanii reklamowych wynika z kolei, że od 16 do 20 procent odbiorców wyświetlało reklamy na urządzeniach Apple’a.
Pewna część z tych osób (zapewne większość) nie wyrazi zgody na analizowanie ich aktywności. A to oznacza, że m.in. FB otrzyma mniej danych na ich temat.
Dla reklamodawców oznacza to mniej osób w grupach remarketingowych (tworzonych na podstawie aktywności na stronach www), mniej dokładne dane o wynikach kampanii (np. w sklepie internetowych zakupy będą, ale FB nie będzie mógł przypisać tych zakupów do konkretnych kampanii), gorszą optymalizację wyświetlania reklam (mniej danych o aktywnościach zaburzy działania algorytmów).
Co trzeba zrobić?
W tej części skupimy się na systemie reklamowym FB & IG. Przede wszystkim zauważmy, że Facebook ostatecznie te zmiany, wynikające z decyzji Apple’a, przenosi na cały system reklamowy, tzn. nie będzie dwóch systemów reklamowych” dla użytkowników iPhone’ów i Androida. Nowe rozwiązania mają za zadanie ograniczyć negatywne efekty decyzji Apple’a, wymuszają jednak na wszystkich reklamodawcach pilne działania. Chodzi o cztery, kluczowe zmiany:
1. Weryfikacja domeny
Temat nie jest nowy, ale w tym momencie stał się kluczowy. Na niektórych kontach widzimy, że kampanie reklamowe po prostu przestają działać jeżeli domena nie jest zweryfikowana. Domenę trzeba zweryfikować w Menedżerze firmy:
2. 8 zdarzeń… w tym 1 najważniejsze
Ponieważ Apple będzie przesyłał mniej danych do Facebooka, to trzeba wybrać osiem zdarzeń konwersji, które są dla nas ważne. Na stronach internetowych użytkownicy robią różne rzeczy. Mogą dokonywać zakupów, dodawać do koszyka, wchodzić do różnych zakładek i każda z tych akcji jest jednym zdarzeniem. Do tej pory, mogliśmy śledzić bardzo dużo tych zdarzeń, teraz zostaje to ograniczone do ośmiu.
Należy to zrobić w zakładce „Pomiar zagregowanych zdarzeń”:
Jeżeli tego nie zrobimy, to przy tworzeniu kampanii zacznie się pojawiać taki komunikat:
Po drugie należy ustawić priorytet od najważniejszego, do najmniej ważnego. Warto podkreślić, że to, że użytkownik zaznaczy, że nie chcę być śledzony nie oznacza, że Facebook nie otrzyma żadnych danych na temat aktywności tej osoby na stronach internetowych a tylko, że Facebook otrzyma informację o jednym zdarzeniu. I dlatego trzeba ustalić tę hierarchię.
Jeżeli użytkownik dokona zakupu na stronie internetowej, to wtedy Facebook będzie mógł przypisać zakup do kampanii. Jeżeli nie dokona zakupu, to będzie się kierował się wybraną przez nas kolejnością i na tej podstawie ustali o którym zdarzeniu powinien „wiedzieć”.
Oczywiście gdy użytkownicy wyrażą zgodę (lub gdy nie używają iOS14), to wtedy Facebook będzie otrzymywał tyle danych co do tej pory (o wszystkich zdarzeniach, nie tylko o jednym).
I jeszcze jedna ważna kwestia z tym związana. Zmiana kolejności lub dodanie nowego zdarzenia, może spowodować wstrzymanie zestawów reklam, które je wykorzystują. Aktualizacja może trwać do 72 godzin, a nawet po tym czasie zestawy reklam mogą nie aktywować się automatycznie – trzeba to będzie zrobić ręcznie.
3. Atrybucja
Trzeci punkt jest związany z atrybucją, czyli z mierzeniem i przypisywaniem wyników do kampanii.
Nie będzie możliwe ustawienie jej na poziomie konta reklamowego, jak do tej pory. Dotychczas na poziomie konta określaliśmy czy chcemy, żeby Facebook i Instagram przypisywał wyniki do kampanii np. przez siedem dni od kliknięcia, czy przez 28 dni od kliknięcia. Wybór 28 dni oznaczał, że jeżeli użytkownik kliknął w reklamę dzisiaj a dokonał zakupu za 27 dni, to wciąż ten wynik był przypisany do kampanii.
Teraz te ustawienia są przenoszone z poziomu konta reklamowego na poziom zestawu reklam – do modułu „Optymalizacja i wyświetlanie”.
Przy tworzeniu kampanii trzeba kliknąć „Wyświetl więcej opcji” i wtedy tutaj można zmienić ustawienia atrybucji – „najszersza” opcja to teraz 7 dni od kliknięcia i 1 dzień od wyświetlenia.
4. Targetowanie i mierzenie wyników
Jeżeli Facebook będzie miał mniej danych od Apple’a na temat tego kto wchodzi na stronę internetową i co tam robi, to można spodziewać się spadku liczebności grup związanych ze stroną internetową, czyli niestandardowych grup docelowych tworzonych na podstawie „Witryny” (podobnie z aplikacjami).
Jeśli faktycznie tak będzie warto stworzyć grupy docelowe nie z 30 dni, ale z 60 dni albo określić szersze kryteria grup remarketingowych (bardziej ogólne adresy, usunięcie kryteriów zawężających itd.).
Chwilowym błędem na który natrafiamy w raportach dotyczących skuteczności kampanii jest to brak podsumowania wartości oraz liczby zakupów – jeżeli w kampaniach mamy jakieś kwoty, to na dole brakuje kwoty łącznej.
Rozwiązaniem jest wybór opcji „Porównaj atrybucje”:
To oznacza, że wtedy wyniki się podzielą na te wynikające z wyświetleń i te wynikające z kliknięć – tu suma jest już dostępna:
A jak radzić sobie ze spodziewanym spadkiem liczby raportowanych konwersji z urządzeń Apple’a? Do tych konwersji (np. zakupów) będzie przecież dochodzić, problemem jest tylko brak przypisania ich do kampanii. Rozwiązaniem może być podział wyników na urządzenia i systemy operacyjne – podział wyników urządzenia z Androidem i z iOS-em.
Zobaczymy wtedy różnicę, czyli to ile było konwersji, jaka była wartość konwersji na urządzeniach z Androidem a jaka była na Iphone’ach. Następnie można założyć założyć, że ten ubytek (jeżeli będzie) na iPhone’ach będzie wynikał właśnie z tego, że część użytkowników poprosiła, aby ich nie śledzić.
Podsumowując, z jednej strony nie są to zmiany mało ważne. Z drugiej strony nie są, aż tak rewolucyjne w tym sensie, że zmiana dotyczy tylko jednego z systemów i tylko aktywności na zewnętrznych stronach www i w aplikacjach. Do zmian w systemie reklamowym zdążyliśmy się natomiast przyzwyczaić więc poradzimy sobie i tym razem. Powodzenia w kampaniach!
Mówi się, że jedyną stałą rzeczą w życiu jest zmiana i to zdanie jak najbardziej pasuje do świata mediów społecznościowych. W ostatnim czasie zadziało się całkiem sporo, szczególnie w obrębie Menadżera Reklam i atrybucji. W tym tygodniu przygotowaliśmy dla Was kolejną – nie mniej ciekawą – dawkę newsów! Będzie sporo o Instagramie. Startujemy!
Nie udostępnimy postów w Stories
Któż z nas nie zna tego zabiegu – nowy post w aktualnościach? Udostępnię go w Stories! No i niestety…wygląda na to, że za niedługo pożegnamy się z tą opcją. Instagram chce powstrzymać użytkowników przed tego typu zabiegami. W tym celu testowo ogranicza możliwość korzystania z funkcji udostępniania postów w Stories.
Już pod koniec zeszłego tygodnia część użytkowników Instagrama otrzymała powiadomienie o zablokowaniu u nich opcji udostępnienia postów w relacjach. W powiadomieniu, które wyświetliło się po próbie udostępnienia, czytamy, że Instagram otrzymywał sygnały mówiące o tym, że społeczność platformy nie chce widzieć postów z aktualności w swoich Stories, bo jest to powielanie treści.
Wprowadzone zmiany mają więc zachęcić użytkowników do większej kreatywności i tworzenia materiałów z myślą o konkretnych kanałach publikacji – inne treści mogą być prezentowane w formie postów, inne w Stories.
Jak skomentujecie te zmiany? Cieszycie się, czy będzie Wam brakowało tej opcji?
Więcej tutaj: http://www.proto.pl/aktualnosci/instagram-nie-chce-uzytkownicy-udostepniali-posty-w-stories
Nowy wygląd Stories
Pozostajemy w temacie Stories i Instagrama. Platforma poprawiła ostatnio korzystanie z funkcji na urządzeniach stacjonarnych. Zmodyfikowano dopasowanie rozmiaru, wprowadzono elementy sterujące, które pozwalają na wstrzymanie i odtwarzanie historii oraz dodano opcję włączenia lub wyłączenia wyciszania dźwięku.
Testy tych modyfikacji rozpoczęły się z początkiem stycznia 2021 roku, a zmiany mają wejść w życie już niebawem.
Więcej tutaj: http://www.proto.pl/aktualnosci/instagram-planuje-nowy-wyglad-stories-na-komputerach-stacjonarnych
Instagram dodaje folder „Ostatnio usunięte”
Platforma dorzuca nowy folder „Ostatnio usunięte”, który umożliwi użytkownikom przywrócenie wszelkich postów z kanału, które usunęli w ciągu ostatnich 30 dni – dotyczy to zdjęć, filmów, filmów z IGTV, a także Stories (ale Stories będą dostępne tylko 24h, ze względu na ich krótkotrwały charakter).
Aby uzyskać dostęp do folderu “Ostatnio usunięte”, musisz najpierw zaktualizować aplikację Instagram do najnowszej wersji. Będziesz wtedy mógł uzyskać dostęp do folderu, pokonując tę ścieżkę:
Ustawienia> Konto> Ostatnio usunięte
I to właśnie z tego miejsca możesz trwale usuwać i/lub przywracać dowolne posty według własnego uznania.
Może to być przydatny dodatek, zapewniający dodatkowe zabezpieczenie Twoich postów.
Więcej tutaj: https://www.socialmediatoday.com/news/instagram-adds-recently-deleted-folder-to-safeguard-against-mistaken-post/594330/
IG: nowe udogodnienia dla kont profesjonalnych
A to już ostatni w tym Tygodniku news o Instagramie. Dla twórców na tej właśnie platformie zostanie wprowadzone nowe narzędzie. Pomoże sprawdzić wydajność konta, jak również zapewni odpowiednie narzędzia do zmaksymalizowania i zoptymalizowania działań. Będziemy mogli sprawdzać tam kluczowe trendy i porównywać dane.
Więcej tutaj: https://socialpress.pl/2021/01/instagram-wprowadzil-nowe-udogodnienia-dla-kont-profesjonalnych
Facebook: przy tych treściach nie chcemy umieszczać reklam!
Facebook ogłosił rozpoczęcie testów nowej funkcji dla reklamodawców: marki będą mogły zdecydować, przy jakich tematach nie chcą wyświetlać swoich reklam. Platforma od razu podała przykład, jak to narzędzie ma działać: producent zabawek dla dzieci będzie mógł zaznaczyć, że nie chce, by jego treści sponsorowane pojawiały się przy informacji o nowym programie kryminalnym.
Więcej tutaj: http://www.proto.pl/aktualnosci/reklamodawcy-zdecyduja-przy-jakich-tresciach-na-facebooku-nie-chca-sie-pojawiac
Twitter kupił platformę do wysyłania newsletterów
Dzięki temu zakupowi mają zostać przyspieszone prace nad usługami, które pomogą użytkownikom być na bieżąco z interesującymi ich treściami, a autorzy w ten sposób będą mogli zarabiać.
Pomorsowane? W takim razie zapraszamy na dawkę rozgrzewających newsów ze świata social mediów. A jest o czym czytać! Opowiemy o zmianach w obrębie menadżera reklam i aplikacji depczącej po piętach WhatsAppowi, a także o nowych regulacjach TikToka w zakresie bezpieczeństwa nastolatków, funkcji swipe-up na LinkedInie oraz kreatywnym wykorzystaniu Spotify w działaniach pewnej włoskiej marki.
Zmiany ustawień przedziału atrybucji w FB Ads
Stało się – 19 stycznia oficjalnie rozpoczęły się zmiany w obrębie menadżera reklam, spowodowane aktualizacją systemu iOS 14. Jak już zapewne słyszeliście, od teraz użytkownicy iPadów i iPhone’ów będą mogli decydować, czy chcą przekazywać dane zewnętrznym firmom lub regulować zakres, w jakim będą to robić.
Jeśli użytkownik nie zezwoli Facebookowi na trackowanie swojej aktywności, wtedy dane odbierane przez piksel zostaną ograniczone do 7-dniowej atrybucji kliknięć.
Obecnie FB wprowadza jako domyślne następuje przedziały:
7-dniowy przedział atrybucji kliknięć i 1-dniowy przedział atrybucji wyświetleń.
Na dalszym etapie domyślnym przedziałem staną się same 7-dniowe kliknięcia.
Prócz tego możliwe będzie odbieranie jedynie 8 zdarzeń standardowych i niestandardowych, które będziemy mogli spriorytetyzować wedle uznania. Warto wobec tego pamiętać o uporządkowaniu zdarzeń niestandardowych, które na kontach reklamowych często bywają tworzone w nadmiarze.
Śledźcie uważnie naszego Facebooka, ponieważ już wkrótce odbędzie się tam LIVE, podczas którego Piotr Chmielewski przybliży Wam ten temat i doradzi, co zrobić, by nowy porządek w menadżerze reklam wywołał jak najmniej chaosu w waszych działaniach reklamowych!
Komunikat Facebooka znajdziecie TUTAJ.
Czy mamy następcę WhatsAppa?
Kto z Was w styczniu usłyszał chociaż raz o aplikacji Signal? Ręka do góry! 🙋♀️
Gdy WhatsApp ogłosił zmiany w zakresie polityki prywatności, rozpętała się burza. Choć do tej pory aplikacja uchodziła za względnie bezpieczne narzędzie do komunikacji, nowa wersja regulaminu gwałtownie zmieniła jej postrzeganie. W regulacjach znajdziemy m.in. zapisy o tym, że WhatsApp może automatycznie zbierać dane o aktywności użytkownika w aplikacji, w tym jego ustawienia, kontakty z użytkownikami, czas i częstotliwość tych działań, a nawet dane dot. logowania.
Co ważne, WhatsApp ma uniemożliwić korzystanie z aplikacji osobom, które nie zaakceptują regulaminu.
W ten oto sposób na fali oburzenia zyskał popularność – do tej pory dość niszowy – komunikator Signal. Jest on obsługiwany przez organizację non-profit Signal Foundation i nie gromadzi na swoich serwerach żadnych informacji o aktywności użytkowników.
W ciągu tygodnia od ogłoszenia zmian w regulaminie WhatsAppa, pobieralność Signala wzrosła z ok. 245 tys. do… 8,8 mln! Ten ogromny sukces wywołał też niemałe kłopoty z funkcjonowaniem apki – w wyniku przeciążenia serwerów doszło do awarii komunikatora.
Na koniec mam dla Was ciekawostkę. Gdy Elon Musk opublikował tweeta “Use Signal”, akcje spółki poszybowały do góry jak szalone. Problem tkwi w tym, że faktyczny Signal, będąc organizacją non-profit, nie jest obecny na giełdzie. Okazało się, że inwestorzy zafundowali 90% wzrost firmie Signal Advanced, która z usługami internetowymi nie ma nic wspólnego. 😉
A Wy, planujecie przesiadkę na Signal?
TikTok wprowadza dodatkowe ograniczenia wiekowe
Od teraz na użytkowników TikToka w wieku 13-16 lat zostanie nałożone ograniczenie, mające na celu poprawę ich bezpieczeństwa. Ich konta będą automatycznie ustawiane jako konta prywatne, a dostęp do twórczości nastolatków otrzymają tylko zaakceptowani obserwatorzy.
Również funkcja „Zasugeruj swoje konto innym” będzie domyślnie wyłączona.
Użytkownicy do 16 roku życia mogą też zdecydować, od kogo chcą otrzymywać komentarze – ale opcja “od każdego” zostaje usunięta.
Swipe-up w stories na LinkedInie jednak nie dla wszystkich
Jeśli w zeszym roku ucieszyła was informacja o możliwości podpinania linków do linkedinowych stories, niestety czeka was rozczarowanie. Podobnie jak w przypadku Instagrama, gdzie swipe-up dostępny jest dla użytkowników posiadających minimum 10 tys. followersów, tak i na LinkedInie pojawi się tego typu ograniczenie.
Dostęp do tej funkcji będą mieć tylko:
- profile firmowe,
- użytkownicy posiadający powyżej 5000 kontaktów/obserwujących.
Źródło: https://www.linkedin.com/help/linkedin/answer/127953
Pinterest udostępni nowy format reklamowy
W ciągu ostatniego pół roku aż o 85% wzrosła liczba użytkowników Pinteresta, którzy reagują na zamieszczane na platformie reklamy.
W odpowiedzi na tę optymistyczną tendencję, serwis wkrótce wypuści nowy format reklamowy. Będa to reklamy dynamiczne, prawdopodobnie zbliżone działaniem do znanych nam z FB reklam z materiałem dynamicznym.
Reklamodawcy zyskają dostęp do zewnętrznych platform (RevJet, StitcherAds i Smartly.io), które ułatwią im tworzenie tego typu formatów w szybki prosty sposób. W dynamicznych Pinach automatycznie będą się zmieniać wgrane zasoby, takie jak zdjęcia, teksty czy ceny. Będzie też możliwe korzystanie z katalogu produktów.
Źródło: https://wersm.com/pinterest-launches-new-dynamic-creative-ad-specialty/
Jak wykorzystać Spotify w działaniach marki?
Na to pytanie odpowie wam producent makaronów Barilla!
Marka stworzyła kilka playlist, które pomogą w ugotowaniu idealnego makaronu al dente.
Każda z nich trwa 9, 10 lub 11 minut i jest opracowana specjalnie pod konkretne typy makaronu. Na koncie Barilli znajdziecie playlisty takie jak Pleasant Melancholy Penne (klik) albo Mixtape Spaghetti (klik).
Więcej informacji:
Wkrótce nie zobaczymy na fanpage’ach przycisku „Lubię to!”. Zniknie także liczba polubień, pozostanie tylko liczba osób obserwujących dany profil. Jak ta zmiana wpłynie na działania firm i organizacji? Poniżej znajdziecie omówienie najważniejszych zmian wraz z naszymi rekomendacjami.
Facebook zmienia wygląd
Brak liczby polubień na fanpage’ach? Spora zmiana. Być może motywowana chęcią uproszczenia i ujednolicenia Instagramu i Facebooka. Z początkiem stycznia 2021 roku Facebook zamieścił informację, że w nowej wersji fanpage’y nie będą już „wykorzystywane i wspierane lajki, a wskaźnik polubień danej strony nie będzie widoczny”:
Co prawda, wiele firm miało taki testowy wygląd już od jakiegoś czasu, jednak nikt nie miał pewności, czy rzeczywiście zmiana wejdzie w życie dla wszystkich użytkowników. Teraz Facebook już oficjalnie potwierdził, że modyfikacja nastąpi: zniknie liczba polubień i zostanie zastąpiona liczbą obserwujących.
Obecnie na stronach facebookowych firm i osób funkcjonują oba wskaźniki: liczba lajków i liczba obserwujących. Do tej pory jeżeli ktoś „polubił” fanpage to automatycznie „obserwował” go. Niektórzy korzystali również z opcji tylko „obserwowania” lub tylko „polubienia”, na przykład w memencie, w którym nie chcieli, aby informacja, że „polubił” daną markę, była widoczna publicznie.
Uproszczenie zaproponowane przez Facebooka może być dla wielu firm korzystne, ponieważ zazwyczaj osób „obserwujących” dany fanpage jest nieco więcej niż fanów. Dla przykładu na fanpage’u Social Media Now różnica to prawie 4 tysiące:
Jak to wygląda w praktyce?
Zmiany to nie tylko usunięcie liczby like’ów. Na profilach zobaczycie wkrótce taką informację:
Dla użytkowników rewolucji nie będzie. I na desktopie i na urządzeniach przenośnych wygląd strony jest praktycznie taki jak dotąd. Zmiany w większym stopniu dotkną zarządzających fanpage’ami.
Wyraźniej oddzielony będzie Facebook prywatny od zawodowego. Facebook pozwoli na przełączanie między profilem prywatnym a jednym z fanpage’y (prawy górny róg na desktopie). Zmiana będzie dotyczyła również skrzynki odbiorczej Messengera.
Oprócz tego Facebook informuje, że zostanie rozbudowany News Feed firmowy.
W ograniczonym zakresie opcja była już dostępna do tej pory, ale wiele wskazuje na to, że teraz Facebook będzie mocniej ją promował i zachęcał do korzystania z niej. Wszystko po to, aby marki były bardziej aktywne i robiły nieco więcej niż publikowanie i komentowanie własnych postów – by były aktywne także poza własnym fanpagem.
Co z planowaniem postów?
Przez pewien czas nie było pewne czy wraz ze zmianami nie zniknie również planowanie postów. To dlatego, że serwis poinformował, że na nowej stronie nie będzie takich opcji jak: crosspostowanie, planowanie albo przypinanie postów – ale za to pojawią się na „innych platformach”.
Co oznacza sformułowanie „inne platformy”? Czy może chodzi o Facebook Creator Studio i inne narzędzia do publikowania, czy jednak tylko zewnętrze aplikacje? Również na zagranicznych grupach jednomyślności nie było.
Ostatecznie, dobra wiadomość jest taka, że planowanie postów pozostaje – będzie dostępne przez Narzędzia do publikowania.
Na nowych stronach zniknęła także (być może tymczasowo?) opcja zapraszania do polubienia fanpage’a osób, które wcześniej polubiły dany post.
Zapraszanie osób, które polubiły nasze posty to jednak dość żmudna praca. Bardziej skuteczne były dotąd kampanie reklamowe, pozwalające dotrzeć do użytkowników, którzy czytali nasze treści, przeglądali nasz fanpage, ale go nie lubili, czyli do tzw. „aktywnych nie-fanów”. Wiele wskazuje jednak na to, że możliwość również zniknie. Nie będzie ani możliwości kierowania reklam do osób które obserwują, ani wykluczenia tej grupy.
Nie ma też pewności, czy po zmianie będzie można tworzyć reklamy typu „Obserwuj nas” (zamiast „Polub nas”). Tutaj ostatecznej odpowiedzi na razie nie ma, ale wiele wskazuje na to że niestety nie. Niestety, bo wbrew pozorom reklamy na pozyskiwanie fanów miały sens – fani zazwyczaj reagowali na kolejne kampanie lepiej, niż osoby które strony nie lubią.
Próba wyjaśnienia tego z Konsultantką FB, na razie odpowiedzi nie przyniosła.
Czy zmieniać wygląd fanpage’a na nowy?
Oczywiście zakładając, że będziemy mogli w tej kwestii podjąć decyzje, a nie, że ona zostanie nam narzucona i Facebook bez pytania nam w pewnym momencie zmieni wygląd stron. Użytkownicy nie polecają takiej zmiany, przynajmniej na razie. Opinia Macieja jest dość jednoznaczna:
Warto wiedzieć, że gdy otrzymamy już nowy wygląd i opublikujemy posty, to powrót do starej wersji strony spowoduje, że posty te zostaną skasowane.
Wnioski? Zmiana na plus pod względem uproszczenia nazewnictwa i ujednolicenia z Instagramem. Ciekawy może być też rozbudowany News Feed firmowy i co za tym idzie, wyraźniejszy podział na działania biznesowe i prywatne. Na minus, prawdopodobne usunięcie niektórych opcji w kampaniach reklamowych. Pozostaje czekać na wdrożenie.